Marzenia się spełniają. Jennie Lucas

Читать онлайн книгу.

Marzenia się spełniają - Jennie Lucas


Скачать книгу
jakby nie mógł się zdecydować, czy płakać, czy nie.

      – Źle trzymasz mu główkę – zauważyła Hallie, próbując poprawić ułożenie chłopca. – Może najlepiej mi go oddaj.

      – Nie ma mowy.

      Drzwi otworzyły się bezgłośnie. Zawsze najwyższe piętro w sieci Campania Hotel było na jego prywatny użytek. Podobne apartamenty miał w Rzymie, Tokio, Sydney, Rio, Londynie i Berlinie. Mógłby je wynajmować specjalnym gościom za oszałamiającą sumę, ale wolał pozostawić je tylko dla siebie. Zamierzał pozwolić sobie na ten mały kaprys, skoro już udało mu się zdobyć fortunę.

      Hallie szła za nim krok w krok, jak gdyby obawiając się, że upuści dziecko. To było upokarzające.

      – Oddaj mi go – zażądała.

      Niespiesznie podał jej syna, jak gdyby chciał pokazać, że to była jego własna decyzja.

      – Dlaczego nas tu ściągnąłeś? To prawie jak porwanie!

      – Porwanie? – spytał zimno. – A kto zamierzał ukryć przede mną syna?

      – Gdyby tak ci zależało, to skontaktowałbyś się ze mną, gdy zostawiłam wiadomość twojej sekretarce o ciąży.

      Niestety miała rację. Ponosił część winy. Weszli do przestronnego salonu, z którego okien roztaczał się wspaniały widok na miasto. Hallie milczała. Zastanawiał się, czy myślała o tej szalonej nocy, którą razem spędzili. Namiętność pokonała wszelkie bariery i tej nocy poczęli dziecko.

      – Usiądź – polecił, wskazując jej wygodną kanapę. – Musimy porozmawiać. Jeśli Jack jest naprawdę moim synem, powinien ze mną zamieszkać.

      – Tylko dlatego tak mówisz, że uraziłam twoją dumę. Przecież nie zależy ci na nim.

      – Skąd wiesz? Bo nie będę mógł go pokochać, nawet jeśli spróbuję?

      – Przepraszam, że tak powiedziałam. To było niegrzeczne. Ale to prawda – broniła się zawstydzona.

      – Nie ufasz mi – stwierdził. – Masz prawo. Ja też ci nie ufam. Dlatego mój syn zostaje tutaj.

      – Nie!

      – Nie pozwolę, by zniknął z mojego życia tylko dlatego, że obiecujesz się nim dobrze zaopiekować.

      – A ja nie pozwolę, żebyś kierował naszym życiem tylko z powodu urażonej dumy!

      – Wiem, jak to jest dorastać bez ojca i bez nazwiska – powiedział spokojnie. – Żyć w biedzie, z matką, która ma zbyt wiele własnych problemów, by martwić się dzieckiem. Za każdym razem, gdy zmieniała kochanka, przeprowadzaliśmy się do nowego miasta. Dla nich też byłem ciężarem. Myśleli, że mają prawo mnie bić, ośmieszać i upokarzać.

      – Słucham? – wyszeptała przerażona. – Matka cię nie chroniła?

      – Nie umiała chronić nawet samej siebie. Gdy miałem osiemnaście lat, jej ostatni kochanek pobił ją tak, że prawie umarła. Wstawiłem się za nią, a ona wyrzuciła mnie z domu. Wtedy zrozumiałem, że mogę liczyć tylko na siebie.

      Hallie wpatrywała się w niego z przerażeniem, jakby nie mogła sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek mógł dorastać w takich warunkach.

      – Tak strasznie mi przykro – wyszeptała.

      Cristiano nie mógł znieść litości w jej oczach. Pożałował, że powiedział jej tak wiele. Nigdy wcześniej nikomu nie mówił o swojej przeszłości.

      – Chciałem po prostu, żebyś zrozumiała, że nie mogę pozwolić, byś odeszła z moim dzieckiem. Przez całe życie bym się zastanawiał, czy dobrze się nim opiekujesz, czy może masz kochanków, którzy biją dziecko, gdy płacze.

      – Nigdy bym na to nie pozwoliła! – wykrzyknęła z mocą.

      – Wiem – przytaknął. – Bo dziecko zostaje ze mną.

      – Ale…

      – Czy nosi moje nazwisko?

      – Nie. Nazywa się Hatfield, jak jego matka.

      – Po ślubie oboje będziecie nosić moje.

      Hallie namyślała się przez chwilę, patrząc na dziecko.

      – A może porozmawiamy o… podziale opieki? Nie chcę odebrać ci praw do syna.

      Dlaczego była taka uparta? Starając się powstrzymać gniew, zdecydowanie pokręcił głową.

      – Weźmiemy ślub.

      – Ale dlaczego?

      – Podałem ci już najważniejszy powód. – Nagle miał już dość tej dyskusji. Był dotąd o wiele bardziej cierpliwy, niż na to zasługiwała. – Koniec rozmowy. Pobierzemy się. Podjąłem decyzję.

      – Ty ją podjąłeś – zaznaczyła. – Ale nie jesteś moim szefem. Już nie.

      – Oczywiście możesz odmówić – stwierdził niedbałym tonem. – Ale dziecko i tak zostaje ze mną.

      – Tylko dlatego, że jesteś biologicznym ojcem, wydaje ci się, że możesz mi go odebrać? Jestem jego matką!

      – Mam całe zastępy prawników gotowych o niego walczyć. A co masz ty? Zupełnie nic.

      – Skłamałam – przyznała, z dziką determinacją. – Dziecko nie jest twoje. To był tylko… wybieg, by wyciągnąć od ciebie pieniądze. Proszę, są twoje – zapewniła, wyciągając czek i kładąc go na stoliku.

      – Jesteś najgorszą kłamczuchą, z jaką miałem do czynienia – zaśmiał się. – Dlaczego chcesz pozbawić mnie praw do dziecka?

      – Żałuję, że tu przyszłam – stwierdziła sfrustrowana, wstając z kanapy.

      – Siadaj.

      – Nie wierzę w to, co mówisz. Nie odbiorą dziecka matce.

      – Nie dramatyzuj. – Spojrzał na nią rozbawiony. – Skąd wiesz, co postanowi sędzia? Nie masz prawnika. Nie masz żadnych szans. Przegrasz.

      Widział, jak silne emocje malowały się na jej twarzy, ale gdy przypomniał sobie, że chciała wyjść stąd z jego synem, nic mu nie mówiąc, nie było mu jej żal. Gdyby nie jego podejrzenia i gdyby nie zdążył złapać jej w lobby, zanim zniknęła, jego syn dorastałby przekonany, że ojciec go porzucił.

      Zupełnie tak, jak postąpił jego własny ojciec.

      Mały zaczął kwilić i Hallie się zarumieniła.

      – Jest głodny. Muszę go nakarmić. Gdzie mogę pójść? – spytała.

      – Tutaj.

      – Nie będę go karmić w twojej obecności.

      – Nie masz wyjścia.

      – W porządku. Ale odwróć się.

      – Oczywiście.

      Płacz dziecka ustał i zamienił się w zadowolone pomrukiwanie. Cristiano był coraz mocniej utwierdzony w swojej decyzji o ślubie. Była spontaniczna, ale właściwa. To jedyny sposób, by zapewnić małemu komfort i bezpieczeństwo.

      Dzieciństwo jego syna będzie inne niż jego własne. Będzie miał stabilny dom i kochających rodziców. Cristiano zrobi wszystko, co będzie trzeba. Nie powstrzyma się przed żadnym poświęceniem. Zresztą Hallie też nie. Już on o to zadba.

      Wyjął telefon i wybrał numer.

      – Zadzwoń do doktora Lattimer. Powiedz, że za dwadzieścia minut będę u niego z kobietą i dzieckiem, by potwierdzić ojcostwo – polecił swojej asystentce. –


Скачать книгу