Szczyty Chciwości. Edyta Świętek
Читать онлайн книгу.Czułaby się z tym po prostu źle. Juluś, choć trochę absorbujący, zawładnął jej sercem. Za nadrzędne uważała dobro synka.
O tym, że rodzina urośnie w siłę, dowiedziała się krótko przed pogrzebem dziadka. A ponieważ Trzeciakowie byli do głębi poruszeni nagłą śmiercią Leona, uznała, że nie wypada w takiej chwili epatować radością. Dopiero po kilku dniach pojechała na Kapuściska, by przekazać miłą nowinę najpierw rodzicom, a następnie babci i całej reszcie rodziny.
Tydzień później wpadła do niej z wizytą Mirella i po krótkiej pogawędce o wszystkim i o niczym oznajmiła, że i ona będzie miała potomka.
– Ale będzie fajnie – snuła plany. – Będę do ciebie przyjeżdżała, żebyśmy razem chodziły na spacery po parku. Mój tatko już myśli o kupnie wózka. Wiesz, jaki on jest: każda rzecz musi być najlepszej jakości. Pewnie szarpnie się na coś zagranicznego, w końcu to będzie pierwszy wnuk. A ty będziesz miała nowy czy dorzynasz starego rupiecia?
– Jakoś nie czuję potrzeby, by wydawać pieniądze. Ten, który miałam przy Julku, w zupełności mi odpowiada.
– Jak chcesz. – Mirella wzruszyła ramionami. – Ale z tego, co pamiętam, on był już wcześniej używany. Pewnie jest mocno zużyty i brudny.
– Wystarczy, że go dokładnie umyję. Ciuszki też mam po synku, a przed nim nosiła je córka kuzynki Alberta.
– Nie opatrzyły ci się jeszcze? Ja na twoim miejscu coś bym dokupiła.
– Nie. Dziecko rośnie tak szybko, że nie zdążyły mi się znudzić. Nie są wypłowiałe ani zniszczone. No i sama wiesz, jak trudno dostać coś sensownego. Jestem pewna, że później posłużą jeszcze niejednemu dziecku. Poza tym babcia Waleria już dzierga na drutach ładny sweterek.
– Mami da – zabrzmiał nagle dodatkowy głosik.
Do siedzących w pokoju kobiet podszedł chłopczyk ubrany w krótkie spodenki i spraną koszulkę. Mirella skrzywiła się nieznacznie. Ona w życiu nie ubrałaby swojego dziecka w coś tak brzydkiego. Maluch pociągnął matkę za rękę. Kobieta wstała i na moment wyszła. Po chwili wróciła z kubkiem, w którym zapewne była herbatka ziołowa. Dała naczynie dziecku. Julek usiadł na dywanie i zajął się zawartością.
– A tak właściwie skąd wiedziałaś, czego chciał? – zapytała Mira.
– To się po prostu wie.
– Ale przecież mógł oczekiwać czegoś innego. Cukierka na przykład.
– Jeszcze nie jada cukierków. Mógłby się zadławić. Obiad zjadł godzinę temu, więc nie jest głodny – wyjaśniła krótko Manuela.
– No a wcześniej? To znaczy tuż po tym, jak go urodziłaś. Czy wtedy od razu wiedziałaś, czego potrzebuje?
– Może nie od razu, ale to bardzo szybko przychodzi. Juluś inaczej płakał z głodu, a inaczej, gdy miał mokro. Kiedy bolał go brzuszek, robił się czerwony na buzi i naprężał ciałko. To naprawdę łatwe. Instynkt ci wszystko podpowie.
Kuzynka spoglądała na nią bez przekonania.
– Ale teściowa na pewno dużo ci pomagała na początku – stwierdziła.
– Tyle o ile. Czasami zabawiała Juliuszka, gdy musiałam coś zrobić albo dokądś pójść.
– A Albert? Bo z tego, co wiem, mężczyźni nie są szczególnie chętni do opieki nad niemowlakami.
Manuela rozciągnęła usta w uśmiechu. Przez moment zastanawiała się, co odpowiedzieć kuzynce. Prawdę czy podkoloryzowaną wersję? Napędzić jej strachu czy przeciwnie? Ostatecznie postawiła na szczerość.
– Owszem, jest bardzo pomocny. Świetnie potrafi zabawić Julka. Wtedy, gdy przechodziliśmy przez wyrzynanie się ząbków, wstawał do niego w nocy i nosił go na rękach. Ale jeśli pytasz o zmianę pieluch czy kąpiel, to przyznaję, że bywało różnie. Przewijał małego tylko wtedy, gdy było mokro. Przy kupie wołał na pomoc mnie albo babcię.
Uwadze Ślusarkowej nie uszło delikatne wykrzywienie twarzy przez Mirellę. Czyli jednak trochę ją wystraszyła, choć nie miała takiej intencji.
– Mężczyźni to chuje – skwitowała Wilimowska-Braun. – Do niczego się nie garną.
– Nie mów tak przy dziecku – zaprotestowała Manuela.
– Czemu? Przecież i tak nie rozumie, co powiedziałam.
– Dzieci rozumieją więcej, niż myślisz, i szybko wszystko chłoną.
Jakby w odpowiedzi na jej słowa, Juliusz powtórzył:
– Uje, uje!
– No widzisz? – Zdenerwowana Manuela posłała Mirze karcące spojrzenie. – Jak ja teraz wytłumaczę babci lub Albertowi, że mały zna takie słowo?
– Nie przesadzaj. Może nie chodziło o tamto. Skończył pić i pewnie chciał powiedzieć „dziękuję”.
– Kuje, kuje!
Szkoda, że nie można sobie wybierać krewnych – westchnęła Ślusarkowa. Gdyby to od niej zależało, Mirella nigdy w życiu nie byłaby jej kuzynką. O wiele milej spędzała czas z Beatą Kost. A już najlepsi byli przyjaciele, na których zawsze mogła liczyć. Nie przemawiała przez nich interesowność.
Tacy Jeżowscy na przykład! Byli młodym małżeństwem zbliżonym wiekowo do niej i Alberta. Mieli córeczkę, Lenkę, która przyszła na świat kilka miesięcy po Juliuszu. Mieszkali w niedużym domku jednorodzinnym na osiedlu Jachcice, co nie przeszkadzało im w utrzymywaniu regularnego kontaktu ze Ślusarkami. Znajomość zaczęła się przyjaźnią licealną chłopaków, potem dołączyły Ania i Manuela. Dziewczyny szybko znalazły wspólny język. Z Jeżowskimi czas mijał zdecydowanie przyjemniej niż w towarzystwie Miry i jej ślubnego. Zawsze mieli mnóstwo spraw do obgadania, łączyły ich zbliżone pasje oraz poglądy polityczne. Panowie aktywnie działali w opozycji, a panie wspierały ich jak tylko potrafiły. Poza tym obydwie młode mamusie chętnie wymieniały spostrzeżenia dotyczące opieki nad dziećmi i dawały sobie wzajemne wsparcie w trudnych chwilach. To było dla Manueli znacznie cenniejsze niż bufońskie zadęcie Mirelli, dla której absolutnie każda dziedzina życia była przedmiotem ukrytej rywalizacji.
Nie wątpię, że jej maluszek będzie miał najpiękniejsze ubranka. Dostanie śliczny nowy wózek i mnóstwo wartościowych upominków. Ale czy Mira nadaje się na matkę?
Ślusarkowa bardzo nie chciała myśleć źle o własnej kuzynce, lecz nie mogła oprzeć się wrażeniu, że dla Wilimowskiej-Braun dziecko będzie jeszcze jedną luksusową zabawką na pokaz.
Zdecydowanie wolałaby się w tej kwestii mylić!
ROZDZIAŁ 2
Znowu w życiu mi nie wyszło
Uciec pragnę w wielki sen
Na dno tamtej mej doliny
Gdzie sprzed dni dogonić dzień
W tamten czas lub jego cień[3]
[3] Fragment tekstu piosenki Sen o dolinie z repertuaru Budki Suflera (wykonanie oryginalne: Bill Withers). Słowa: Adam Sikorowski, muzyka: Bill Withers, Romuald Lipko.
Smak goryczy
– Cześć, Agatko!
Kostowa uniosła wzrok znad zeszytów zalegających na stole w pokoju nauczycielskim. Akurat miała okienko pomiędzy zajęciami, więc korzystała z wolnego czasu, by sprawdzić uczniom zadania domowe.
– Cześć, Nelka. – Kiwnęła głową do Stolarskiej. –