Cudna mieszczka. Gomulicki Wiktor Teofil

Читать онлайн книгу.

Cudna mieszczka - Gomulicki Wiktor Teofil


Скачать книгу
byli już rozbrojeni i wzięci pomiędzy halabardy, piki i muszkiety. Ale dowódcę spotkała niespodzianka. Zarzucił sieci na pięciu, a złowił w nie – trzech. Dwaj przepadli bez śladu…

      Na dany rozkaz straż zapaliła pochodnie. Jaskrawe, czerwone światło rozlało się po zaułku. Wynurzyły się z cienia wszystkie spadzistości i załomy. Po prawej stronie zarysował się parkan z kilkorgiem wychylonych wierzchem drzewek; po lewej kawał muru szczerbatego i jakiś budynek nietynkowany, z wybitymi oknami. W głębi krwawy odblask padł na Białą Wieżę, wąską a wysoką, która była zarazem bramą miejską i basztą obronną. W okienkach jej drobnych i we wrotach, kratą przejrzystą zasłonionych67, czerwieniły się twarze i połyskiwała broń zwabionych hałasem strażników.

      Przetrząśniono68 cały zaułek – zbiegów nigdzie ani śladu. Zapadli się w ziemię, w dym rozpłynęli, z iskrami pochodni ulecieli i zgaśli…

      – Czartowska sztuka! – szeptano w tłumie.

      Ten i ów znak krzyża zrobił na piersiach. Nawet dowódca usta szeroko otworzył i przez długi czas zamknąć ich nie mógł.

      – Ha! – westchnął wreszcie, nie wychodząc z zadumy. – I to się zdarza. Przez dwie doby nie jeść, w żywym źródle się wykąpać, psalm pewny siedem razy odmówić i oczy mocno zawrzeć… Uczył mnie tego rabin jeden…

      Ale ocknął się nagle i za nos długi pociągnął.

      – Tfy! Co też ja gadam! Święty Krzysztofie, patronie mój, zmiłuj się nade mną! Jutro krzyżem będę leżał, tak mi Boże dopomóż. A teraz: węgry! milicja! pachołki! Sformować się i w drogę!

      Czereda wysypała się z zaułka, uprowadzając z sobą Juracha, Giana i Lukę.

      Rąk jej uszli: Szczerb i Fabio.

      Oddział miał przed sobą krótką drogę, bo tylko przez jedno z ramion Krzywego Koła. Mimo to nie przeszedł niepostrzeżony. Wrzawa nocna zrobiła swoje: wiele okien było otwartych, tu i ówdzie kupiły się gromadki mieszczan, do połowy tylko odzianych. Pytano, czyniono uwagi, pokrzykiwano.

      A najpierw powitała więźniów owa para szewców czy cieśli, włócząca się przed godziną po Dunaju.

      – Do Jazdowa z nimi! Do zwierzyńca – szydził weselszy, palcem wytykając Włochów. – Król Jegomość będzie miał zabawkę…

      Tym razem nie ustępował mu i towarzysz.

      – Włoska zaraza! – wykrzykiwał – Truciciele! Zbójniki! Do kuny69 ich zamknąć, ludowi na pastwę oddać. Niech im przekupki zgniłymi jajami trefione70 łby maszczą71!

      – Wysmagać te ulizane prosięta!

      – Potopić!

      Niechęć udzieliła się i innym.

      – Precz z Włochami! – zawołał ktoś w tłumie. – Struli nam jednego pana, dybią na drugiego.

      – Za Radziwiłłównę im zapłacić!

      – Za Zygmunta!

      – Za ostatnich Mazowieckich!

      Tłum gęstniał – szemranie wzrastało – krzyki padały jak bomby…

      – Niech sczeźnie72 włoskie plemię!

      – Niemieckie też!

      – I Szwedów nam nie trzeba!

      – Precz z Bobolą!

      – I z panną Orszulą!

      – I z Myszkowskim!

      – Silentium73! – zagrzmiał dowódca straży. – Crimen lesae Mareschali74. Węgry! Milicja! Oszczepnicy… przyspieszyć kroku!

      Przez okna otwarte wychylali się otyli mieszczanie. Ci, nie wiedząc, o co chodzi, dopatrywali się winy w naturalnym swym wrogu: szlachcie.

      – Podobno wojewodzińscy spichrz miejski napadli – opowiadał sąsiad sąsiadowi – szlachetnego patrycjusza zakłuli, dziewkę uczciwą porwali, dwóch pachołków zastrzelili…

      – Nauczyć ptaszków moresu! Sąd „gorący75” nad nimi sprawić! Na gardle pokarać76!

      – Dość już tej hańby! Mamyż czekać, aż na smyczę77 nas wezmą?

      – Bodajby im kat żelazem herby powypalał78!

      – Nocy nie ma jednej, żeby bałuch79 przez nich nie wynikł…

      – Nie dość im, że frymarczą80 kryjomo81, ceł nie płacą, na szkodę kupiectwa działają…

      – Albo te ich jurydyki82! Rządy w rządzie, miasta w mieście – urągowisko prawu i obyczajowi!

      – Uprzywilejowani!

      – Ciemięzcy!

      – Oligarchowie!

      W miarę jak oddział się zapuszczał, głosy uspokajały się i cichły.

      – Pogoda będzie jutro… – ozwał się ktoś, ziewając.

      – Na Piekiełko pójdziemy – czarownicę oglądać na stosie…

      – Ja do Fary83 – ksiądz Skarga84 dosalać ma senatorom…

      – Daj mu Bóg zdrowie. Dobranoc, kumie Macieju!

      – Śpijcie z Bogiem, kmotrze Stanisławie.

      Okna zamknięto.

      Tymczasem straszny z pozoru pachoł, z rohatyną85 zębatą w ręku, wiodący Jura „pod hareszt”, nachylił się doń i mówił płaczliwie:

      – Matula dobrodziejka srodze się zmartwi… oj!

      – Znasz matkę? – zapytał tamten zdziwiony.

      – Co nie mam znać. Tociem86 wychowanek nieboszczyka Zawiślaka, tatula waszego. Panisko mnie nie poznał? Frącek Chrzan jestem.

      – Zmieniło cię przebranie. Ale to i lepiej, żeś miejski.

      – To się wie. Klucznik mój krewniak – głodu panisko nie dozna…

      – Bóg ci zapłać, Frącku.

      – A u matuli jutro będę…

      – Bądź. Ale prawdy jej nie mów. Powiedz, że mnie magnat jeden wywiózł – robotę dał pilną…

      – Stać! – rozległ się w tej chwili grzmiący głos dowódcy.

      Frącek minę groźną przybrał i rohatyną wojowniczo potrząsnął. Straż, wlokąca się krętym i ciemnym zaułkiem, zatrzymała się w miejscu.

      Więźniów wprowadzono do Wieży Marszałkowskiej.

      Nie była zaś wówczas Wieża Marszałkowska niczym innym, jeno Wieżą Okrągłą, na załomie muru obronnego od strony Wisły stojącą.

      IV. Basia

      Imć


Скачать книгу

<p>67</p>

zasłoniony – dziś popr.: zasłonięty. [przypis edytorski]

<p>68</p>

przetrząśniono – dziś popr.: przetrząśnięto. [przypis edytorski]

<p>69</p>

kuna – żelazna klatka umieszczona na rynku, w której zamykano za karę drobnych przestępców, wystawiając ich na publiczne zniewagi. [przypis edytorski]

<p>70</p>

trefiony – wymyślnie uczesany, wypielęgnowany. [przypis edytorski]

<p>71</p>

maścić – smarować, nacierać. [przypis edytorski]

<p>72</p>

sczeznąć – umrzeć, zginąć. [przypis edytorski]

<p>73</p>

silentium (łac.) – cisza. [przypis edytorski]

<p>74</p>

crimen lesae Mareschali (łac.) – zbrodnia obrazy marszałka. [przypis edytorski]

<p>75</p>

sąd „gorący” – sąd odbywający się niezwłocznie po schwytaniu przestępców na gorącym uczynku. [przypis edytorski]

<p>76</p>

na gardle pokarać – wykonać karę śmierci. [przypis edytorski]

<p>77</p>

smyczę – dziś popr. forma B.lp: smycz. [przypis edytorski]

<p>78</p>

kat żelazem herby powypalał – jedną z daw. stosowanych kar było wypalanie hańbiącego piętna przestępcom; herb tu iron.: piętno. [przypis edytorski]

<p>79</p>

bałuch – wrzawa, zgiełk, hałas. [przypis edytorski]

<p>80</p>

frymarczyć – handlować. [przypis edytorski]

<p>81</p>

kryjomo – po kryjomu. [przypis edytorski]

<p>82</p>

jurydyka (z łac.) – enklawa wyjęta spod prawa miejskiego; jurydykami były tereny położone pod miastem lub w jego obrębie, należące do szlachty a. duchowieństwa. [przypis edytorski]

<p>83</p>

fara (z niem.) – kościół parafialny; tu: kościół św. Jana, dzisiejsza katedra. [przypis edytorski]

<p>84</p>

Skarga Piotr (1536–1612) – jezuita, kaznodzieja nadworny Zygmunta III, czołowy przedstawiciel kontrreformacji, zwolennik ograniczenia uprawnień sejmu i umocnienia władzy królewskiej; piętnował wady polskiej szlachty. [przypis edytorski]

<p>85</p>

rohatyna (z czes.) – rodzaj włóczni. [przypis edytorski]

<p>86</p>

tociem – toć jestem; przecież jestem. [przypis edytorski]