Gomorra. Roberto Saviano

Читать онлайн книгу.

Gomorra - Roberto Saviano


Скачать книгу
dawał sobie radę. Potrafił się opanować, robił to, co potrafił najlepiej, i czerpał z tego satysfakcję. I wykonywał swój zawód z rzadkim mistrzostwem. Ale w tamtej chwili, gdy zobaczył to ubranie, to piękne ciało okryte tkaniną, którą pieścił własnymi rękami, poczuł się samotny. Bezgranicznie samotny. Bo jeżeli wiedza, jaką posiadamy, zawiera się tylko w granicach naszego ciała, naszego mózgu, to jest tak samo, jak gdybyśmy żadnej wiedzy nie posiadali. I jeżeli praca służy tylko do zaspokojenia podstawowych potrzeb, do utrzymania się na powierzchni, służy sama sobie, jest najgorszą samotnością.

      Spotkałem Pasquale dwa miesiące później. Zrobili z niego kierowcę. Transportował wszystkie rodzaje towarów – legalne i nielegalne – dla firm związanych z rodziną Licciardi z Secondigliano. Przynajmniej tak słyszałem. Najlepszy krawiec na świecie jeździł dla kamorry ciężarówką między Secondigliano a Lago di Garda. Zaprosił mnie na obiad, przewiózł mnie swoim ogromnym autem. Jego ręce były czerwone, ze spękanymi knykciami. Jak u każdego kierowcy, który godzinami trzyma kierownicę, dłonie mu marzną i blokuje się krążenie krwi. Nie miał pogodnej twarzy jak kiedyś; wybrał to zajęcie, żeby zrobić na złość swojemu losowi, żeby dać kopniaka w tyłek własnemu życiu. Nie wytrzymał. Nawet jeżeli w jego sytuacji rzucić wszystko w diabły znaczyło żyć gorzej. Podczas obiadu wstał od stołu, żeby przywitać się z jakimś znajomym. Przy talerzu zostawił portfel. Wystawała z niego strona z gazety złożona na czworo. Rozprostowałem ją. Było na niej zdjęcie Angeliny Jolie ubranej na biało. Kostium uszyty przez Pasquale. Marynarka założona na gołe ciało. Potrzeba było dużych zdolności, by tkanina leżała jak druga skóra, żeby nie zmieniała formy w ruchu.

      Jestem pewny, że kiedy po kolacji w domu dzieci zasypiają po całym dniu zabawy, a żona, zanim zabierze się do zmywania naczyń, dzwoni do matki, Pasquale w samotności otwiera portfel i ogląda stronę z gazety. I jestem przekonany, że w takich chwilach, gdy patrzy na arcydzieło, które stworzyły jego ręce, Pasquale jest szczęśliwy. Gniewnym szczęściem. Ale o tym nikt się nigdy nie dowie.

      System

      To System zaopatrywał międzynarodowy rynek odzieżowy, bezkresny archipelag włoskiego stylu. Do każdego zakątka naszego globu dotarły firmy, ludzie i produkcja Systemu. „System” jest wyrażeniem doskonale znanym w tych rejonach, chociaż wszędzie indziej, dla tych, którzy nie pojmują mechanizmów gospodarki kryminalnej, pozostaje niezrozumiały. Tutaj słowo „kamorra” nie istnieje, jest określeniem używanym przez policję. Używanym przez prokuratorów, dziennikarzy i scenarzystów filmowych. Określeniem, które wzbudza śmiech u tych, którzy dla niej pracują, niesprecyzowanym i przestarzałym, dobrym dla badaczy historii tego zjawiska. Termin, jakiego używają członkowie klanów, to „System”. Mówią: „należę do Systemu Secondigliano”. Ten termin wiele mówi i odnosi się raczej do mechanizmu niż do struktury. Organizacja przestępcza łączy się ściśle z gospodarką, kośćcem każdego klanu jest dialektyka handlowa.

      System Secondigliano kontrolował całą branżę tekstylną, peryferie Neapolu były miejscem produkcji, prawdziwym centrum przemysłowym. Wszystko, czego nie można było załatwić gdzie indziej wskutek nadmiernej sztywności prawa i przepisów regulujących kontrakty czy z powodu ograniczeń narzucanych przez prawo autorskie, na północnych peryferiach Neapolu uzyskiwano bez problemu. Dzięki autorytetowi klanów i talentom menedżerskim bossów mafijnych można było obracać astronomicznymi kapitałami, niewyobrażalnymi w jakimkolwiek aglomeracie przemysłowym działającym zgodnie z prawem. Rodziny mafijne stworzyły strukturę przemysłu tekstylnego i skórzanego, dzięki której były w stanie wyprodukować ubrania, buty, koszule identyczne z tymi, które wprowadzały na rynek wielkie włoskie domy mody.

      Na tym terenie korzystano z siły roboczej o najwyższych kwalifikacjach, wykształconej w ciągu dziesiątek lat na modelach i projektach najsławniejszych dyktatorów mody włoskiej i europejskiej. Ci sami rzemieślnicy najwyższej klasy, którzy pracowali „na czarno” dla najważniejszych firm, byli angażowani przez klany. Wykonanie było perfekcyjne, a tkaniny takie same. Zamawiano je bezpośrednio w Chinach albo używano tych, które wielkie firmy wysyłały przedsiębiorstwom z szarej strefy, biorącym udział w przetargach. Fałszywki wyprodukowane przez klany z Secodigliano nie były więc żadną tandetą, nędzną imitacją, ledwo podobną podróbką, która udaje autentyk. Można je było nazwać fałszywymi oryginałami. Brakowało im tylko jednego elementu: autoryzacji firmy matki, jej znaku towarowego. Ale klany nikogo nie prosiły o żadną autoryzację, dawały ją sobie same. Zresztą dla klienta w jakiejkolwiek części świata najważniejszy był model ubioru i jego jakość. I wszystko to otrzymywał: markowy ubiór dobrej jakości, nieróżniący się niczym od oryginalnego. Klany z Secondigliano stworzyły sieć handlową obejmującą cały światowy rynek, wykupywały sklepy i krok po kroku opanowały międzynarodowy rynek odzieżowy. Nie stroniły też od dystrybucji poprzez sklepy outletowe. Wyroby o niższej jakości rozprowadzały innymi drogami: powierzały je czarnoskórym sprzedawcom ulicznym i właścicielom straganów. Żadna część produkcji nie marnowała się. Od fabryki do sklepu, od kupca detalicznego po dystrybutora – uczestniczyły w tym setki firm i zatrudnionych w nich ludzi, tysiące rąk do pracy, setki przedsiębiorców, z których każdy dałby wiele za to, by uszczknąć coś dla siebie z wielkiego odzieżowego interesu rodzin z Secondigliano. Zarządzaniem i koordynacją zajmował się Dyrektoriat. Często słyszałem to słowo. Przy każdej dyskusji w barze na temat jakiegoś interesu do zrobienia czy braku pracy słyszałem: „Dyrektoriat tak chciał” albo: „Dyrektoriat powinien coś z tym zrobić”. Wydawało mi się, że przeniosłem się w epokę napoleońską. „Dyrektoriat” to nazwa, jaką prokuratorzy z DDA, czyli Okręgowej Dyrekcji Antymafii (Direzione Distrettuale Antimafia) z Neapolu nadali strukturze finansowej i operacyjnej, w której skład wchodzili przedsiębiorcy i bossowie z różnych klanów działających na północnych peryferiach Neapolu. Ten organ zajmował się wyłącznie obrotem kapitału. Podobnie jak w przypadku pięcioosobowej grupy, do której należała władza we Francji od przewrotu 9 thermidora, Dyrektoriat reprezentował właściwą władzę całej organizacji, o wiele skuteczniejszą niż baterie artylerii i wojsko. Dyrektoriat tworzyli członkowie klanów należących do Przymierza Secondigliano, organizacji, która skupiała różne rodziny: Licciardi, Contini, Mallardo, Lo Russo, Bocchetti, Stabile, Prestieri, Bosti oraz korzystające z większej autonomii: Sarno i Di Lauro. Pod ich hegemonią znalazło się terytorium obejmujące Secondigliano, Scampię, Piscinolę, Chiaiano, Miano, San Pietro a Paterno, aż do Giugliano i Ponticelli. Federacyjna struktura, która pozwoliła na to, by klany stopniowo zdobywały coraz większą autonomię, przyczyniła się do dezintegracji tradycyjnej, organicznej struktury Przymierza. Kwestiami produkcji zajmowali się w Dyrektoriacie przedsiębiorcy kierujący takimi firmami jak Valent, Vip Moda, Vocos, Vitec, które w Casorii, Arzano czy Melito produkowały podróbki wyrobów Valentina, Ferre, Versacego i Armaniego, sprzedawane potem na całym świecie. W 2004 roku, dzięki dochodzeniu przeprowadzonemu przez prokuratora DDA z Neapolu Filippa Beatrice, udało się oszacować rozmiary imperium finansowego kamorry neapolitańskiej. Zaczęło się od drobiazgu, który mógł równie dobrze pozostać niezauważony. Jeden z bossów z Secondigliano został zatrudniony w sklepie odzieżowym Nenentz Fashion w niemieckim Chemnitz, przy Dresdner Strasse 46. Zdziwiło to śledczych. Podążając tym tropem, odkryli ogromną sieć produkcyjną i handlową zarządzaną przez klany z Secondigliano. W wyniku dochodzenia neapolitańskiego DDA, dzięki przechwyceniu informacji oraz dzięki zeznaniom „skruszonych” członków mafii, odtworzono łańcuch powiązań handlowych klanów, od hurtowni po sklepy.

      Nie było miejsca, gdzie nie weszliby ze swoimi interesami. W Niemczech mieli hurtownie i sklepy w Hamburgu, Dortmundzie i Frankfurcie. Do nich należały sklepy „Laudano” w Berlinie przy Gneisanaustrasse 800 i Witzlebenstrasse 15; w Hiszpanii zainstalowali się w Barcelonie, a także w Madrycie przy Paseo de la Ermita del Santo 30; handlowali w stolicach Belgii i Austrii, w portugalskich Porto i Boavista


Скачать книгу