Próba. Fallen Crest. Tom 4. Tijan

Читать онлайн книгу.

Próba. Fallen Crest. Tom 4 - Tijan


Скачать книгу
zobaczyć się z Masonem.

      Ucichł.

      – Myślałem, że jedziesz rano z Loganem i Kris – powiedział po chwili.

      – Jadę dziś wieczorem.

      – Ach. – Sprawiał wrażenie rozczarowanego. – Sam, posłuchaj. Proszę. Zadzwonię do niego. Powiem mu, żeby nie szedł na mecz i że dla ciebie jest za wcześnie. Nie jedź po nocy. Zaczekaj do jutra. Jedź z Loganem. Liceum Publiczne i Akademia grają dziś ze sobą. Mason chciałby, żebyś to zobaczyła. Wiem, że to dla niego ważne.

      – Wiem, jaki jest dziś mecz. – Zamknęłam mocno oczy, pochyliłam się do przodu i chwyciłam głowę w dłonie. Łokcie oparłam sobie na kolanach, a krew pulsowała mi w żyłach. Był urażony. Dlaczego tata poczuł się dotknięty? Mój biologiczny ojciec był w mieście. Nie miałam ochoty stawiać temu czoła. – Nic mi nie będzie, tato. Obiecuję. Po prostu muszę… jakoś sobie to wszystko poukładać.

      – W porządku. Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Proszę, Sam. – Wydawał się wyczerpany. – Zadzwonię do Garretta i każę mu się nie wtrącać. Możemy to wszystko zrobić w twoim tempie. – Przerwał. Usłyszałam, jak przesuwa dłoń po drzwiach. – Kocham cię, słoneczko.

      – Ja też cię kocham – odpowiedziałam, kiwając głową.

      Zostałam tam, czekając tylko, aż uspokoję się na tyle, by prowadzić auto, ale wszystko, co powiedział, powoli do mnie docierało. Mason był w college’u. Nie było go tutaj. Nie mogłam biec do niego z każdą sprawą i wydawało się, że lepiej będzie, jak wyruszę rano z Loganem i Kris. Odpychając od siebie tę panikę, która tak długo mi towarzyszyła, poszłam wziąć prysznic, zanim zdążyłabym zmienić zdanie. Ubrałam się szybko. Wciągnęłam na siebie parę jeansów i koszulkę i po piętnastu minutach byłam już na zewnątrz. Nie myślałam. Nie pozwalałam sobie rozwodzić się dłużej nad czymkolwiek. Po prostu pojechałam, a kiedy dotarłam na parking przed szkołą, poczułam narastający niepokój.

      Nie. Pokręciłam głową. Zamknąwszy oczy, wyobrażałam sobie, że opuszczam w dół dźwignię, a cały mój niepokój zostaje wypchnięty. Oczyściłam głowę. Czekałam, aż przepełni mnie to uczucie i już po chwili było lepiej. Nie chciałam tracić czasu, więc ruszyłam między samochodami, zanim niepokój znów mnie dopadnie.

      Klucząc między autami i przedzierając się przez niewielki tłum ludzi, którzy stali jeszcze przed kasą biletową, splotłam sobie włosy. Kiedy przyszła moja kolej przy kasie, Natalie spojrzała na mnie. Na jej twarzy pojawił się grymas i uśmiechnęła się z zadowoleniem.

      – Proszę, proszę. Coś mi mówi, że jeśli cię nie wpuszczę, to twój przybrany brat będzie na ciebie zły.

      Poczułam coraz większe rozdrażnienie.

      – Daj mi bilet lub wcisnę pieniądze pierwszemu nauczycielowi, którego zobaczę, i wejdę tak czy owak.

      Patrzyłam na nią. Obie wiedziałyśmy, komu uwierzą. Przewróciła oczami.

      – Pięć dolców.

      Położyłam je na blacie i dała mi bilet.

      – Jak w ogóle znowu tu trafiłaś? – zapytałam, sięgając po niego.

      – Pieprzona kara. Wciąż płacimy za obicie twojego tyłka w zeszłym roku. – W jej głosie nie było skruchy, a dziewczyna obok niej zamarła. Spojrzała w bok, jakby obawiała się, że zaraz ktoś znów zostanie pobity. – Musimy zajmować się gównianym sprzedawaniem biletów i wszystkim innym, co każe nam robić kurator, aż skończymy szkołę. Takie były warunki, bo inaczej postawiliby nam zarzuty w sądzie i nas wydalili. – Zagryzła wargę, przyglądając mi się. – Zaczynam myśleć, że konsekwencje prawne nie byłyby takie złe.

      Uśmiechnęłam się. Natalie była dla mnie teraz nieszkodliwa. Czułam to. Za jej słowami nie krył się gniew. Czułam teraz, jakie były puste.

      – Mogłybyśmy zrobić jeszcze jedną rundę. Może to by zmniejszyło twój wyrok, choć pomyśl o tych wszystkich grzywnach, które musiałabyś zapłacić.

      – Taaa, do bani.

      Przewróciła oczami.

      – Idź. Już mnie nie torturuj. Moje życie i tak jest wystarczająco żałosne, kiedy siedzę za tym stołem.

      Zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku boiska. Spory tłum wylewał się z trybun usytuowanych z obu stron. Na ich końcach zatrzymało się tak wielu ludzi, że tworzyli jedną wielką masę, która zajmowała południowy kraniec całego pola. Kibice Akademii Fallen Crest zmieszali się z fanami Liceum Publicznego. Wyglądali jak morze czerwieni i czerni upstrzone jakimś ubraniem w neutralnym kolorze. Nie chciałam wpaść na żadnego członka Elity Akademii, więc skierowałam się na trybuny LPFC. Kiedy tam dotarłam, były pełne.

      Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że będzie kilka pustych miejsc. Brakowało mi Heather. Machnęłaby na kogoś i voilà, miałybyśmy idealne miejsce.

      – Sam!

      Natychmiast jęknęłam, ale nie mogłam zignorować Kris. Wstała ze swojego miejsca na odległym końcu sektora dla uczniów, w drugim rzędzie. Pierwsze trzy wydawały się zarezerwowane dla najbardziej popularnych osób w szkole. Ona była w drugim. To oznaczało, że osiągnęła już wyższy status, niż ja kiedykolwiek bym miała, gdybym była towarzyska. Miała przedziałek pośrodku głowy, a włosy splotła po bokach w dwa francuskie warkocze. Pomachała do mnie, trzymając w drugiej dłoni ogromny kubek, i gestem wskazała miejsce obok siebie.

      – Chodź. Zajęłam ci miejsce – zawołała.

      Ech… Nie miałam wyboru. Próbując się do niej uśmiechnąć, przeszłam wzdłuż całej trybuny i podeszłam do jej rzędu. Siedzące tam dziewczyny wstały i wyszły, robiąc mi miejsce bez ani jednej skargi. Uniosłam brwi. Byłam przygotowana, że będę wyglądać jak osioł, przeciskając się nad wszystkimi. Ale one wciąż śledziły mecz i czekały, aż dotarłam na miejsce.

      – Cześć! – Oczy Kris rozbłysnęły. Wolną ręką chwyciła moją i pociągnęła mnie na krzesełko.

      Reszta dziewczyn wróciła na miejsca. Ta obok mnie była jedną z najpopularniejszych w roczniku Kris. Z tego, co kojarzyłam, większość z nich była w zespole reprezentacyjnym. Kris poklepała mnie po ramieniu i jej uśmiech jeszcze się poszerzył.

      – Logan powiedział mi, że prawdopodobnie się spóźnisz, bo poszłaś pobiegać. Miał rację, co? Tabitha – pochyliła się nade mną do dziewczyny po mojej drugiej stronie – kiedy wracacie z treningu, wiecie, co ze sobą przynieść.

      Dziewczyna posłała jej nieznaczny uśmiech.

      – Wiemy. To nie nasz pierwszy mecz.

      Kris zachichotała i przysunęła się do mnie. Właśnie wtedy poczułam pierwszy powiew alkoholu.

      – Oho. Kiedy zaczęłaś?

      Wskazała Tabithę i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona, łącznie z czubkiem nosa.

      – Wypiłyśmy kilka w łazience.

      Tabitha posłała jej kolejny chłodny uśmiech, ale Kris tylko chwyciła mnie za ramię.

      – Świetnie się z tobą bawiłyśmy na tej imprezie. Powinnaś pić z nami częściej, Sam. Tak. – Jej oczy znów rozbłysnęły, a usta otworzyły się, jakby wpadła na najwspanialszy pomysł na świecie. – To byłoby niesamowite. Upijmy się razem.

      – Yyy…

      – Oj, daj spokój. Logan się nami


Скачать книгу