W Trójkącie Beskidzkim. Hanna Greń
Читать онлайн книгу.że jest po ósmej…
– Co?! – Spojrzała na zegarek i z niedowierzaniem wpatrzyła się w położenie wskazówek. – Jasna cholera, zaspałam!
– Zdarza się po upojnej nocy – zauważył Michał. – Przyjedziesz do pracy czy raczej masz zamiar kontynuować te zajęcia?
– Jeszcze jedna podobna odzywka, a będziesz miał dyżur w każdy weekend do końca roku! – zagroziła, starając się, by jej głos brzmiał gniewnie. Nic z tego nie wyszło, bo nie wytrzymała i ostatnie słowa wymówiła, nie panując już nad wesołością. – Słuchaj, muszę się trochę ogarnąć. Przyjadę za godzinę, jakby kto pytał. I kupcie mi coś do żarcia, błagam!
– Spoko, nie musisz się spieszyć, wszystko pod kontrolą. Było tak ostro, że nie miałaś czasu zjeść? Że też mi się coś takiego nie przytrafia!
– Spadaj!
Rozłączyła się i pobiegła do łazienki, zrzucając po drodze przepocone, zmięte ubranie. Nie traciła czasu na podnoszenie poszczególnych części garderoby, na to przyjdzie kolej po powrocie do domu. Prysznic przywrócił jej siły i jasność myśli. To drugie w zasadzie wróciło wcześniej, w chwili gdy uświadomiła sobie, iż niebacznie zamoczyła włosy.
– Szlag by to trafił! – warknęła. – Godzina minie, zanim wysuszę tę cholerną grzywę!
Koniec końców do pracy przyjechała grubo po dziesiątej. Wpadła z impetem do pokoju i ze zdziwieniem skonstatowała, że oprócz Szota jest tam również Forman. Siedział przy jej biurku, z zapałem tłumacząc coś młodszemu koledze.
– Cześć – odezwała się od drzwi. – Coś się stało? – spytała, widząc, że w ogóle nie zwrócili uwagi na jej wejście. Dopiero teraz odwrócili się w jej stronę.
– Witamy śpiącą królewnę. – Rysiek wstał z jej krzesła i skłonił się z rewerencją. – Czyżby ten długi sen był skutkiem zarwanej nocy w związku z wizytą u Podżorskiego?
– Pudło, do niego jadę dopiero dzisiaj. Wczoraj siedziałam do późna, bo chciałam czegoś się o nim dowiedzieć przed rozmową. A potem przez tę cholerną burzę była bardzo zła widoczność na drodze…
– I zanim dojechałaś do domu, byłaś już tak zmęczona, że nie wstąpiłaś do sklepu, żeby kupić sobie coś do jedzenia – dokończył Michał z ponurą satysfakcją. – A w lodówce, jak zwykle, miałaś tylko światło!
– I tu się mylisz! Miałam kawałek kiełbasy i sera – zaprzeczyła z uśmiechem.
– Więc dlaczego kazałaś mi kupić jedzenie, a teraz cały czas się za nim rozglądasz? To w końcu kiedy ostatni raz coś jadłaś?
– Zrzędzisz całkiem jak marudna żona! Dwa dni temu – przyznała, wiedząc, że Michał nie odpuści.
– A to żarcie z lodówki?
– Uciekło, gdy tylko otworzyłam drzwiczki. Nie bądź świnia, daj mi jeść, bo cię zastrzelę! I powiedzcie wreszcie, nad czym tak deliberowaliście przed moim przyjściem.
Wgryzając się w pikantne skrzydełko kurczaka, wysłuchała z uwagą, czego Szot dowiedział się o Katarzynie Bielawie.
– Wyobraź sobie, ona od rana do nocy zapieprzała w salonie kosmetycznym, a on w tym czasie robił peeling córce sąsiadów.
– Czemu peeling?
– Tak mi się skojarzyło, może w związku z pocieraniem? Poza tym lubił żonę poniżać przy ludziach. Nazywał ją prostaczką po zawodówce i takie tam… A to podobno była wspaniała, bardzo inteligentna kobieta. Przedsiębiorcza, zorganizowana, tylko że miała jedną wadę: ślepo zapatrzona w swojego męża, pozwalała mu dominować, tymczasem wielki pan inżynier od pięciu lat był na jej utrzymaniu, bo wywalali go z każdej roboty.
– Alkohol?
– Nie. Podobno za niekompetencję i nieumiejętność pracy w zespole. Innymi słowy, był wykształconym chamem z ego jak stąd na Altair.
Benita wzdrygnęła się na wspomnienie, które bolało do tej pory. Były partner, czując, że ich związek się rozpada, również próbował wykazać swą wyższość, gnębiąc ją psychicznie i poniżając, a gdy to nie skutkowało, uciekł się do rękoczynów. A przynajmniej próbował, bo w efekcie to on zmykał jak spłoszony zając, trzymając się za bolące krocze.
– No tak, w pracy nie mógł pokazać własnej wyższości, to wyżywał się na żonie. Sukinsyn!
– Żebyś wiedziała. W dodatku tego mu było mało, więc jeszcze ją bił.
– Skąd to wszystko wiesz?
– Od sąsiadów, rodziców tej panny od peelingu. Są głęboko wstrząśnięci postępkiem córki. Niczego nie podejrzewali; Bielawa jest od niej starszy o ponad dwadzieścia lat, niezbyt przystojny i niesympatyczny. Do głowy im nawet nie przyszło, że gdy oni pracowali, osiemnastoletnia smarkula, zamiast iść do szkoły, przemykała do mieszkania blisko czterdziestoletniego sąsiada, by baraszkować z nim w małżeńskim łożu.
– Jak się dowiedzieli?
Na twarz sierżanta wypłynął całkowicie nieprofesjonalny, za to pełny zadowolenia uśmiech.
– Pewnego dnia Katarzyna zapomniała zabrać portfel z dokumentami, a że musiała pobrać gotówkę z bankomatu, w południe przyjechała do domu. No i zastała swojego męża w łóżku z sąsiadeczką. To przepełniło czarę. Uzbrojona w szczotkę do zamiatania, wydała im regularną bitwę. Kompletnie golutcy wiali korytarzem, a ona pędziła za nimi, raz po raz waląc szczotką po gołych zadkach.
– To musiał być piękny widok – zachwyciła się Benita. – I co, tacy goli wybiegli na ulicę?
– Nie, schronili się w mieszkaniu dziewczyny, lecz gdy państwo Żaczkowie wrócili z pracy, po córce i gachu nie było już śladu. Wraz z nimi zniknęło ubranie Żaczka, będącego mniej więcej wzrostu Bielawy. Zniknął też cały dobytek dziewczęcia i przechowywane w domu pieniądze.
– Zgłosili kradzież?
Szot z niezadowoleniem pokręcił głową, w dalszym ciągu nie pojmując, dlaczego tego nie uczynili. Nie mając własnych dzieci, nie wiedział, że rodzicielska miłość potrafi wybaczyć naprawdę wiele.
– Nie zgłosili – burknął. – Stwierdzili, że to mimo wszystko ich dziecko i machnęli ręką na stratę materialną. Bardziej zabolało ich odkrycie podwójnego życia córki. Wstydzą się za nią i nienawidzą Rafała Bielawy. Bardzo współczuli lubianej przez wszystkich Katarzynie, mocno też wstrząsnęła nimi wiadomość o jej śmierci. Żaczkowa powiedziała, że nie byłaby zdziwiona, gdyby to Rafał zabił żonę. Podobno jest mściwy i nie zapomina o doznanych afrontach, w dodatku w jego mniemaniu zawsze on jest tym skrzywdzonym.
– Dowiedziałeś się, gdzie teraz mieszka?
– Jeszcze nie. Właśnie o tym rozmawialiśmy, zanim przyszłaś. Bielawa w dalszym ciągu jest zameldowany w mieszkaniu żony, które podobno stanowiło jej wyłączną własność.
– O, to interesujące. – Benita uniosła brwi. – Przyłapany na zdradzie mąż zostaje upokorzony publicznie. Musi nagi czmychać z mieszkania należącego do żony i wie, że nie ma tam po co wracać. Nie pracuje, więc ma tylko tyle pieniędzy, ile udało mu się wyciągnąć od Katarzyny. Kiedy to wszystko się stało?
– Dwa tygodnie temu. Podobno Katarzyna już następnego dnia złożyła pozew o rozwód. Tak przynajmniej powiedziała Żaczkowej.
– Sprawdź to – poleciła Benita. – Muszę się zbierać, na dwunastą jestem umówiona z Podżorskim.
Wstała i sięgnęła po torebkę, lecz tknięta nagłą