Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski
Читать онлайн книгу.Czy wezwano też pozostałych przedstawicieli?
– Wiem tylko o panu. Co mam przekazać?
– Proszę na mnie zaczekać – powiedział Everett. – Będę gotowy za pięć minut.
Kryzys, uznał, opłukując twarz pod natryskówką. Coś z Państwem? Z tego, co wiedział, na Flotę K oczekiwał już państwowy krążownik „Awatar”, niszczyciel „Świt” i fregata „Liść”. Czyżby w czasie jego przebywania w stazie pojawił się jakiś konflikt? Ale jeśli tak, czemu Locartus chce spotkać się tylko z nim? Jeśli się okaże, że Stone będzie musiał podjąć jakąś decyzję o znaczeniu militarnym...
Bitwa w kosmosie nie uśmiechała mu się, choć olbrzymia „Divina Proportio” przy wsparciu statków Federacji – i może jednostek Stripsów – powinna uporać się z agresją Hegemona Akihito z Państwa. O ile to o niego chodzi. Może sprawa tyczy się sekty? Stripsowie raz już pokazali, jak dbają o swoje interesy...
Nie potrzeba mi tu konfliktu dyplomatycznego, i to w połowie misji, westchnął. Do przeklętej Plagi, potrzebuję go dopiero wtedy, kiedy będziemy o krok od przejęcia „Wstążki”! To wtedy ma się zrobić zamieszanie, które doprowadzi do jej unicestwienia... i definitywnego wyciemnienia sprawy Tansky’ego i jego powiązań ze mną! Plaga by ich wszystkich wzięła! Także tę przeklętą Przedstawicielkę Zbioru, która namieszała mi w głowie durnymi przepowiedniami.
Wciąż nieco zdenerwowany, przebrał się w świeży kombinezon z wyszytymi dystynkcjami Kontroli i poszedł za prowadzącym go oficerem. Na „Divinie” panowała krzątanina – po wielu skokach, podczas których wskrzeszano tylko część personelu nawigacyjnego, ze stazy została wyciągnięta cała załoga i obecni na okręcie oficjele. Zrobił się tym samym niezły tłumek: ludzie manewrowali pomiędzy stanowiskami, korzystali z wind, dreptali w kierunku mesy czy zapisywali się na lot promem do stacji orbitalnej.
– To tu – oznajmił niepotrzebnie oficer Norat, wskazując Stone’owi wejście do kajuty kapitańskiej, w której odbyło się ostatnie spotkanie z panią kapitan.
Tym razem było inaczej: przestronne pomieszczenie wyglądało na opuszczone, nie licząc stewarda, który podszedł do sekretarza z pytaniem, czy ten nie zechce się napić kawy.
– Z przyjemnością – zgodził się Stone. Steward zniknął w kambuzie, a Slav Norat zamknął wejście i stanął przy nim w postawie zasadniczej. Z jakiejś przyczyny nie odszedł i nie zostawił Everetta, choć zdawał się już go nie zauważać.
– Sekretarzu Stone – odezwała się przybyła z niewielkiego pomieszczenia sypialnego kapitan Anabelle Locartus – cieszę się, że pana widzę.
– To odwzajemnione uczucie.
– Może od razu przejdę do rzeczy – powiedziała kapitan, zatrzymując się obok sporego stołu i opierając się na nim dłońmi. – Mamy problem, a w przypadku problemów na Jednostce Specjalnej Kontroli Zjednoczenia jestem zobowiązana zdawać panu raport w pierwszej kolejności.
– A dotyczy on?
– Zabójstwa.
Everett zamrugał.
– Zabójstwa? Żartuje pani!
– Niestety, nie – skrzywiła się Locartus, kręcąc głową. Fragment jej czarnej grzywki zakręcił się w lok i Stone zrozumiał nagle, czemu kapitan strzyże się tak krótko. Anabelle przesunęła dłonią po niesfornych włosach. – Nie mam oczywiście pewności, czy chodzi o zabójstwo, ale jestem o tym prawie przekonana. Chwileczkę – dodała, włączając stół, który wyświetlił holo fragmentu jakiegoś pomieszczenia. Przesunęła je niecierpliwie, by zatrzymać się na leżącym ciele. – To Koval, jeden z naszych komputerowców. Znaleziono go przy jednej ze śluz dostępowych. Być może zamierzano wyrzucić go w przestrzeń, ale napastnika spłoszył obecny tu oficer Norat z nadzoru Serca.
– Na Tych, Którzy Odeszli! Kiedy to się stało?
– Jeden skok przed przemieszczeniem się do IC 4715. Mogłam wezwać pana oczywiście od razu, ale nie widziałam wówczas jeszcze takiej potrzeby. Ciało zostało przekazane doktor Tian, która dokonała podstawowych oględzin. Dopiero późniejszy skan elektromagnetyczny ujawnił, że Koval przyjął silny ładunek piezoelektryczny prosto w klatkę piersiową. W zasadzie – zmarszczyła lekko brwi – dostał cios w serce. Silne wyładowania usmażyły też część jego personala.
– I nie ma pani pewności, czy to zabójstwo?!
– Nie, ponieważ Koval pracuje... to znaczy pracował przy jednym z członów Serca „Divina Proportio”, odpowiedzialnym za skaner i komunikację strumieniową. A istnieją udokumentowane przypadki spięć w sprzęcie, które prowadziły do tego typu tragedii.
– Gdyby tak było, znaleźlibyście go przy stanowisku komputerowym...
– Niekoniecznie – zaprzeczyła pani kapitan. – Wszystko zależy od tego, jak silny był to ładunek. Przyjmując go, Koval mógł dostać ataku, ale przeżyć. Być może w oszołomieniu wstał od stanowiska i udał się po pomoc, by paść wreszcie na zawał w okolicach śluzy.
– I pani w to wierzy?
– Nie. Ale muszę dopuścić taką możliwość. – Locartus ponownie dotknęła dłonią grzywki. – W każdym razie dalsze drogi postępowania były dwie. Albo od razu przerwać misję, wskrzesić pana i przeprowadzić śledztwo, albo skoczyć i zrobić to samo w miejscu, gdzie, z racji konieczności długiego postoju, ewentualne rozpoznanie sprawy nie zablokowałoby naszych działań.
Everett usiadł przy stole wciąż emitującym obraz leżącego na posadzce, nieszczęsnego komputerowca Kovala. Przyniesiona przez stewarda kawa już czekała, ale sekretarz zupełnie stracił na nią ochotę.
– Dlaczego? – spytał. – Po co ktoś miałby...
– Pani kapitan? – odezwał się niespodziewanie Norat. – Czy mogę?
– Niech pan mówi.
– Chodzi o komunikację – wyjaśnił oficer. – Zakładam, że Koval mógł natknąć się na kogoś, kto przeprowadzał nieautoryzowaną komunikację międzysystemową. Ów osobnik, kimkolwiek był, zdecydował się zabić świadka.
– Komunikacja? Z kim? Po co? – zdziwił się Stone. – Czy sugeruje pan, że ktoś przekazywał jakieś dane komuś z Triumwiratu czy Stripsom?
– To nie byłoby logiczne – zauważyła Locartus. – Przedstawicielstwo Stripsów i Zbioru, a także Klan Naukowy są przecież na miejscu. Komunikacja międzysystemowa z „Diviny” nie jest zatem konieczna: gdyby chcieli, mogliby ją nawiązać z pokładów własnych okrętów.
– W takim razie z kim miałby kontaktować się morderca?
– Nie wiemy – przyznał Norat. – Możemy tylko przypuszczać, że był to ktoś ze wskrzeszonego personelu nawigacyjno-technicznego albo ktoś, kto wskrzesił się poza licznikiem.
– Poza licznikiem? To możliwe?
– Tak. Jak wiadomo, staza podłączona jest pod licznik albo wprowadzona na twardo. Pod licznikiem znajduje się personel nawigacyjny i techniczny. Wskrzeszenie pozostałej części załogi leży już w gestii kapitana statku. Niemniej jednak istnieje możliwość manipulacji stazą twardą w taki sposób, by zostać wskrzeszonym bez kapitańskiej autoryzacji, o ile podłączy się stanowisko stazowe pod główny system – wyjaśnił Slav. – Rozmawialiśmy już w tej sprawie z Herą, wykastrowaną Sztuczną Inteligencją „Diviny”. Twierdzi ona jednak, że jeśli nawet dokonano takiego wskrzeszenia, to zatarto po nim wszelkie ślady.
– A więc niczego nie wiemy na pewno, zarówno jeśli chodzi o samo wskrzeszenie, jak i o manipulację przy komputerach.
–