Dziewczyna, którą znał. Tracey Graves

Читать онлайн книгу.

Dziewczyna, którą znał - Tracey Graves


Скачать книгу
przed dawaniem z siebie wszystkiego w trakcie rozgrywki. Jeżeli go pokonałam, to wiedziałam, że nie dawał mi forów. Teraz, gdy został przewodniczącym, musiał odpowiadać na pytania i sprawować inne funkcje administracyjne, więc nie zawsze mógł ze mną zagrać.

      Kiedy podszedł do mnie Jonathan, żołądek mi się skurczył i starałam się uspokoić, potrząsając rękami pod stołem, tak jakbym chciała pozbyć się czegoś nieprzyjemnego z koniuszków palców. Kiedy byłam dzieckiem, w takich sytuacjach zaczęłabym kołysać się i nucić, ale gdy podrosłam, nauczyłam się ukrywać moje metody na uspokojenie. Kiedy usiadł naprzeciwko, skinęłam na przywitanie.

      – Eric uznał, że możemy dzisiaj zagrać razem. Nazywam się Jonathan Hoffman.

      Miał kwadratową szczękę i niebieskie oczy. Jego krótkie, czarne włosy lśniły. Zastanawiałam się, czy gdybym ich dotknęła, to okazałyby się miękkie i jedwabiste. Pachniał trochę chlorem, lecz mimo że nie cierpiałam większości zapachów, ten z jakiegoś powodu mi nie przeszkadzał.

      – Annika Rose – powiedziałam, a mój głos był minimalnie głośniejszy od szeptu.

      – Monica?

      Pokręciłam głową.

      – Annika.

      Zamieszanie wokół mojego imienia towarzyszyło mi przez całe życie. W siódmej klasie pewna szczególnie wredna dziewczyna o imieniu Maria wepchnęła moją głowę do szafki i syknęła: „Dziwaczne imię dla dziwacznej dziewczyny”, wysyłając mnie ze łzami w oczach do gabinetu pielęgniarki.

      – Annika – powtórzył Jonathan, tak jakby sprawdzał, czy dobrze je wymawia. – Fajne. Zagrajmy.

      Eric i ja co turę zamienialiśmy się białymi pionkami, ciesząc się wynikającą z tego niewielką przewagą. Gdybyśmy grali razem, to przypadałaby jego kolej. Pionki po jego stronie były białe. Z powodu niespodziewanego sparowania z Jonathanem, to on zaczynał.

      Jego sekwencja rozpoczynająca naśladowała ruchy mistrza świata Anatolija Karpowa. Kiedy rozszyfrowałam jego strategię, wybrałam odpowiednią obronę, po czym pogrążyłam się w rozgrywce, a różne dźwięki i zapachy jedzenia zniknęły wraz z niepokojem. Nie słyszałam już urywków rozmów studentów, gdy jedli swoje burgery z frytkami, ani skwierczenia woka ze świeżą porcją smażonego ryżu z kurczakiem. Nie czułam też zapachu gorącej pizzy pepperoni z pieca. Od początku grałam bezlitośnie, ponieważ celem każdej rozpoczętej partii było zwycięstwo. Poświęcałam czas, koncentrując się na następnym ruchu. Ani ja, ani Jonathan nie powiedzieliśmy ani słowa.

      Gra w szachy w dużej mierze przebiega w ciszy. Moim zdaniem brak dźwięku ma w sobie prawdziwe piękno.

      – Szach-mat – oznajmiłam.

      – Dobrze grasz – powiedział po dłuższej chwili. Rozejrzał się wokół, ale pozostało tylko kilku członków klubu. Kiedy byliśmy zaaferowani rozgrywką, reszta gdzieś poszła.

      – Ty też – oświadczyłam, gdyż to zwycięstwo było tak trudne jak każde, które osiągnęłam, grając z Erikiem.

      – Idziesz na pizzę i piwo?

      Wstałam, chwytając swój plecak.

      – Nie. Wracam do domu.

***

      Kiedy otworzyłam drzwi do mieszkania w kampusie, w którym od prawie dwóch lat żyłyśmy z Janice, przywitał mnie zapach drzewa sandałowego oraz Lysolu1. Kadzidełko miało zamaskować zapach gandzi, który na zawsze przylgnął do ubrań jej chłopaka, Joe. Janice nigdy nie pozwoliłaby mu ćpać w mieszkaniu i nie potrafiła sama wyczuć na nim tego zapachu, jednak ja miałam bardzo wrażliwy nos, przez co wiedziałam o tym od momentu, gdy nas sobie przedstawiła.

      Lysol miał maskować zapach tego, co Jan ugotowała dla Joego. Uwielbiała eksperymentować z przepisami i spędzała w kuchni całe godziny. Jej podniebienie podążało raczej w stronę smakoszy, podczas gdy moje zatrzymało się na poziomie zbliżonym do zwyczajów żywieniowych sześciolatki. Nieraz widziałam, jak Joe wpatruje się w grillowany ser albo nuggetsy na moim talerzu, kiedy Janice przygotowywała coś skomplikowanego. Doceniałam jej starania, by zniwelować zapachy w naszym mieszkaniu do minimum, jednak nie miałam serca powiedzieć jej, że w ten sposób dodaje tylko odświeżacz i kadzidełko do tej mieszanki. Nigdy bym jej tego nie zrobiła, ponieważ i tak życie ze mną nie było łatwe.

      – Jak było w klubie szachowym? – spytała Janice, gdy weszłam do środka, rzuciłam plecak na podłogę, po czym opadłam na kanapę.

      – Strasznie. Mamy nowego członka i musiałam z nim zagrać.

      – Był przystojny?

      – Jestem bardzo zmęczona.

      Usiadła obok mnie.

      – Jak ma na imię?

      – Jonathan. – Ściągnęłam buty. – Jestem taka wściekła na Erica. Wie, że zawsze gramy razem.

      – Kto wygrał?

      – Co? Ach. Ja.

      Janice się roześmiała.

      – Jak to się skończyło?

      – Tak samo jak zawsze.

      – Chcesz, bym ci przygotowała grillowany ser? Wcześniej przygotowałam kawałek dla Joego. W zamrażarce mam wszystko, by przygotować kurczaka po florencku, ale wolał to. I ty mówisz, że nie macie ze sobą nic wspólnego.

      – Nie wziął mnie na poważnie – oznajmiłam.

      Jonathan popełnił typowy dla nowych członków błąd: nie docenił moich umiejętności i był zbyt pewny swoich. Wkrótce nauczy się, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy mnie tak zbagatelizował.

      – Nie martw się, w następną niedzielę zagrasz z Erikiem.

      – Jestem zbyt zmęczona, by jeść.

      „Nie mam pojęcia, o czym wy dwie rozmawiacie”, powiedział kiedyś Joe, gdy po raz pierwszy był świadkiem naszej konwersacji. Szczerze mówiąc, to chyba nie tylko kwestia tego, że był na haju. Janice miała dwa lata, aby nauczyć się, jak ze mną rozmawiać i muszę przyznać, że po mistrzowsku opanowała mój język. Nie mogąc dłużej znieść dalszej rozmowy, poczłapałam korytarzem do swojej sypialni, padłam twarzą na łóżko i spałam tak w ubraniach do rana.

      4

      Jonathan

CHICAGO Sierpień 2001

      Gdy idę do baru zobaczyć się z Nate’em, dzwoni mój telefon, a na ekranie wyświetla się nieznany numer. Przez cały dzień miałem spotkania i jedyne, co mnie teraz interesuje, to kufel zimnego piwa. Sierpień w Chicago bywa bezlitosny i czuję, jak koszula klei mi się do pleców. Kiedy słyszę dźwięk informujący, że ktoś dzwonił albo zostawił wiadomość głosową, uznaję, że równie dobrze mogę zająć się tym teraz, by móc później w spokoju cieszyć się piwkiem.

      Na dźwięk głosu Anniki staję jak wryty. Szansa na to, że zadzwoni wydawała mi się tak niewielka jak to, że jeszcze kiedyś spotkam się oko w oko z byłą żoną. Czyli właściwie bliska zeru. Ruszam, na powrót wtapiając się w rzekę przechodniów. W jednej ręce trzymam telefon, a drugą przyciskam do ucha, by lepiej słyszeć jej głos. Przewijam wiadomość do początku.

      Hej, zastanawiałam się, czy może miałbyś ochotę skoczyć razem na śniadanie w Bridgeport Coffee w sobotę albo niedzielę? Jaka godzina by ci pasowała? Okej, cześć.

      W jej głosie słyszę drżenie.

      Jest też kolejna wiadomość.

      Cześć, tu Annika. Zapomniałam się przedstawić w poprzedniej wiadomości.

      Wciąż


Скачать книгу

<p>1</p>

Lysol – amerykańska marka produktów czyszczących i dezynfekujących (przyp. red.).