Wampir z bursztynem. Proza po polsku. Natalia Patratskaya
Читать онлайн книгу.dziś dostałem się na ten brzeg?
– Czekałem na ciebie! Ja, jako zwierzę, ukryłem się. Wiedziałem, że pamiętasz moje plecy na plaży.
– Ile dziewczyn na świecie! Dlaczego cię potrzebuję?
– Nie warto o tym mówić, potrzebuję cię! Widzę twoją postać przez dwa lata! Nikt nie może cię zastąpić, a ty doskonale to rozumiesz.
I znów objął ją z namiętną i męczącą rozpaczą.
W pobliżu młodzieży zatrzymano HONDA na czerwono. Wytoczyła się kobieta w czerwonym spodniowaniu z długimi czarnymi włosami.
– Platon, kto jest z tobą? Jaka jest cisza w twoich rękach? Tak, pozwoliłeś jej odejść! To mój kuzyn!
– Polina, przejedź! Dzisiaj nie jest twój dzień.
– Odejdę, ale z tobą.
W pobliżu ciemny samochód zatrzymał się nagle, wyskoczył z niego mężczyzna.
– Rita, zmieniłem zdanie. Czy mogę zmienić zdanie? Chodźmy do domu, przestańmy się denerwować.
«To jest przeznaczenie» – powiedziała kobieta w czerwieni i zwróciła się do chudego mężczyzny. – Rodion, jesteś teraz porzuconym człowiekiem? Rita cię opuściła? Czy mogę cię podnieść?
Rodion spojrzał na bladą Ritę w ramiona Platona i jasną Polinę.
– Podnieś mnie, Polina! – powiedział zdecydowanie poprzedni mężczyzna Rita.
«Cztery osoby i cztery samochody, ale musisz zrobić dwie pary», pomyliła Polina.
– Zostawiamy samochody i idziemy na brzeg stawu – powiedział wyraźnie Platon.
«Chodźmy,» powiedział Rodion.
Cała czwórka wyszła na brzeg. Rodion spojrzał na suchą trawę, usychając na brzegu stawu, pobiegł do samochodu, wziął wymuszony dmuchany materac pompką i dogonił ludzi. Szybko podniósł materac i zaprosił panie, aby usiadły na nim. Odmówili, a potem sam usiadł. Obok niego siedziała Polina.
Platon wziął Ritę za rękę i oboje szybko poszli do samochodów. Siedziała w BMW? i poszli. Rita czuła się ciężko na ramionach i dziwnym oddychaniu. Widziała duże łapy psa i świetny pysk psa o dużych rozmiarach.
«Dobrze, dobrze,» oddychała Rita do psa.
– To jest to, nazywa się Syjon. Czy Zev de Lux, jak wygodnie, ale lepiej niż Zev. Zawsze mi towarzyszy.
– Gdzie idziemy? – spytała Rita nerwowym drżeniem, patrząc bardziej na psa niż na Platona.
– Dzisiaj jest mój dzień wolny, ty też. Pójdziemy tam, gdzie patrzą nasze oczy. Przede wszystkim musimy wziąć ślub, więc udamy się do Zagorska. Jest formalna atmosfera, pomaga oczyścić się z marnotrawnych myśli. Widziałeś Polinę? Moja dawna dama serca, jej świątynie i katedry nie pomagają.
– Zamierzamy wziąć ślub?
– Niezupełnie, ale blisko. Posłuchaj śpiewu dzwonków i łatwo zapomnisz Rodiona. Ty i ja przejdziemy przez rytuał oczyszczenia. Z przewodnikiem chodzić między świątyniami i jeden musi iść. Dziś jest dzień – właśnie na takie wydarzenia. Jest tam specjalna święcona woda. Wypijmy – młodsi. Nasza dusza zostanie oczyszczona z skalania dawnych związków.
– Jak się masz poważnie?
– Czekałem na ciebie od dawna, już zacząłem o tym zapominać.
Tak było. Poprzez Getsemane Czernigowskie Skecze i świętą wiosnę wkroczyli w nowe życie, w którym do tej pory wszystko było jak przedtem.
– Plato, nie pytałeś mnie o moją rodzinę.
– O czym ty mówisz? Tylko ty masz wolny dzień. Gdzie jest twoja rodzina? Twoja rodzina to ty.
– Prawie zgadłeś. Czy obchodzi cię ile mam lat? Jaka jest twoja praca?
– Mogę odpowiedzieć, kim jestem. Pracuję jako kierownik ds. Sprzedaży produktów elektronicznych najwyższej jakości, chociaż jestem inżynierem elektronikiem. Czy wiesz, kogo widziałem? Przybyli do mnie śpiewacy i aktorzy. Teraz widzę wszystkich aktorów bez telewizora.
– Dlaczego chwalicie?
– Przepraszam, Rita, śniłem. Jestem strażnikiem, regularnym tymczasowym strażnikiem. A aktorzy, tak naprawdę widzę, ale mnie nie widzą.
– Świetnie, ale co jeśli jesteś woźnym w Mosfilm? Ogólnie, to wszyscy wiecie.
– Nie jestem woźnym. Zupełnie zapomniałem, wychodzę dziś wieczorem. Podniosę cię do twojej Łady i uciekniemy.
Platon wylądował w samochodzie Rity i szybko pojechał do szpitala miejskiego. Jego ojciec był na oddziale intensywnej terapii z ogromnym atakiem serca, dziś mógł go zobaczyć. Ojciec wydawał się cieniem samego siebie. Był absolutnie blady, chudszy, w jakiś sposób przezroczysty. Gdyby nie zespół lekarzy z oddziału intensywnej terapii, nie byłby już na świecie. Ojciec wyglądał jak żywy trup.
Przerażenie ogarnęło całą istotę Platona, nie powiedział Ricie prawdziwej przyczyny wyjazdu do Zagorska. Modlił się za swojego ojca, ale mentalnie, na głos, nie mógł tego zrobić. Nie powiedział jej, że leżał w trawie nad stawem z obawy przed życiem ojca. Platon kochał swojego ojca. A teraz widział go żywego. Platon prawie zupełnie zapomniał o Ricie, ale zapamiętał ją z plaży, leżąc na ziemi. Dzięki swojej obecności pomogła mu wyjść z transu, wywarła na nim pozytywny wpływ.
«Synu, dlaczego patrzysz na mnie z takim przerażeniem?» – cicho powiedział ojciec.
«Przykro mi, ojcze, świetnie wyglądasz.»
– Nie jest dobrze oszukiwać starszych. Mam dla ciebie informacje. Kiedy byłem między niebem a ziemią, widziałem cię z kobietą, ale to nie była Polina. Ma zieloną Ładę, ona jest twoją kobietą z natury – powiedział ojciec i stracił przytomność.
Platon wezwał pielęgniarkę, która z kolei zadzwoniła do lekarza. Wkrótce pojawiła się jego matka. Opuścił szpital, zastanawiając się nad ostatnimi słowami swojego ojca. Jeśli tak, to wszystko naprawdę się stało! Rita, którą lubił, ale tylko.
Rita, wychodząc z BMW Plato, czuła się dobrze, czuła się porzucona, oszukana. Został użyty i wyrzucony jako paczka. Patrząc za odjazdem samochodu, skierowała wzrok na brzeg stawu. Na brzegu leżał nadmuchany materac, a obok niego w dziwnej pozie leżał mężczyzna. Westchnęła i postanowiła zobaczyć, kto tym razem na nią czeka. Brzeg stawu znów był pusty.
Rodion leżał na materacu, twarzą do góry. Nie był ani żywy, ani martwy, ale nie mógł się ruszyć.
– Rodion, co się stało? Co u ciebie słychać? – spytała współczująco Rita.
Krzyknął i wskazał palcem na serce.
– Zadzwonię do lekarza – powiedziała i zaczęła wybierać numer alarmowy na jej telefonie komórkowym.
Rodion został zabrany do szpitala i umieszczony na oddziale, gdzie ojciec Platona został przeniesiony z reanimacji tego samego dnia. Jego ojciec na oddziale nazywa się Dmitrijewicz, za co nie był urażony, był przyzwyczajony do swojego patronimicznego przemówienia.
W ciągu kilku dni Rodion i Dmitrievich mogli mówić całkiem znośnie, oczywiście, martwili się o przyczynę ich problemów z sercem. Po kilku frazesach na temat tego, co się