Immunitet. Joanna Chyłka. Tom 4. Remigiusz Mróz

Читать онлайн книгу.

Immunitet. Joanna Chyłka. Tom 4 - Remigiusz Mróz


Скачать книгу
go reprezentować, i nie istnieje przepis, który nakazywałby, żeby osobiście uczestniczył w procesie – dorzuciła i obejrzała się przez ramię. – W takiej sytuacji być może nawet powinniśmy być mu wdzięczni, bo gdyby się tutaj stawił, rozpętałoby się prawdziwe medialne piekło.

      Prezes skinął lekko głową. Reszta nawet się nie poruszyła.

      – Przechodząc jednak do meritum, chciałabym podnieść, że mój klient został w sposób wręcz ordynarny oskarżony o czyn, którego nie popełnił. Świadczy o tym dobitnie fakt, że w czasie jego rzekomego popełnienia przebywał w Warszawie, nie w Krakowie. Poświadczy na tę okoliczność jego żona, a jeśli Wysoki Trybunał zechce wezwać innych świadków, także oni potwierdzą moje słowa.

      Właściwie miała nadzieję, że sędziowie skorzystają z przysługującego im prawa. Żaden świadek nie mógł jej zaszkodzić. Wprawdzie wedle wszelkiego prawdopodobieństwa każdy zeznałby, że nie pamięta, czy widział Sebastiana tamtego dnia, ale nikt nie powiedziałby niczego na jego niekorzyść.

      – Jedynym dowodem, na którym opiera się oskarżenie, jest obecność śladów DNA. Wiem, że nie muszę Wysokiemu Trybunałowi wspominać o tym, iż materiał można podłożyć. Nie jest to przesadnie skomplikowane i było praktykowane przez wielu przestępców, którzy chcieli zrzucić odpowiedzialność na niewinne osoby.

      Spojrzała oskarżycielsko na prokuratora, mając nadzieję, że konotacja „oskarżyciel – przestępca” zostanie przez sędziów odnotowana.

      – Mój klient nie znał ofiary, nigdy jej nie spotkał. Nie obracał się w takim towarzystwie… mam tutaj na myśli środowisko chuliganów i pseudokibiców. Sędzia Sendal i mężczyzna, który zginął nad Wisłą, nie mogliby spotkać się właściwie nigdzie, nawet przez przypadek. Nie ma żadnego dowodu na to, by kiedykolwiek do tego doszło.

      Nabrała tchu i powiodła wzrokiem po składzie orzekającym. Któryś z tych jurystów, zanim trafił do Trybunału, z pewnością zajmował się materią skarg konstytucyjnych. Może miał do czynienia z niesłusznymi oskarżeniami, prześladowaniami obywatela, godzeniem w jego wolności, prawa i swobody. To do tej osoby Chyłka powinna przede wszystkim kierować swoje słowa. To ten człowiek mógłby być jej rzecznikiem, kiedy zamkną się drzwi do pokoju obrad.

      Niestety nie wiedziała, kto mógłby się okazać sojusznikiem. Wszyscy wciąż sprawiali jednakowo obojętne wrażenie.

      – Jako prawnicy mamy obowiązek poruszania się w sferze faktów – dodała. – Prokuratura Generalna tymczasem formułuje spekulacje bez poparcia w rzeczywistości. Jeśli obalimy dowód z DNA, a możemy mieć pewność, iż został podłożony, tak naprawdę nie pozostaje nic, co przemawiałoby za uchyleniem immunitetu. Mam nadzieję, że Wysoki Trybunał będzie miał to na względzie. Dziękuję.

      Usiadła i poczuła ulgę. Gdyby poszło źle, Zordon z pewnością burknąłby coś, powodowany swoim wrodzonym pesymizmem. Tymczasem nie odezwał się słowem. Spojrzała na niego, a on skinął głową.

      Chyłka przeniosła wzrok na publiczność. Natalia siedziała w pierwszym rzędzie, gotowa w każdej chwili zająć miejsce na mównicy. Jej zeznania powinny wystarczyć, by zwolennicy uchylenia Sebastianowi immunitetu nie uzbierali większości bezwzględnej.

      Przedstawiciel prokuratury posłał jej szybkie, nic niemówiące spojrzenie i podniósł się.

      – Wysoki Trybunale Konstytucyjny – zaczął. – Usłyszeliśmy całkiem zgrabną przemowę, która niewątpliwie dotyka kwestii ważkich. To postępowanie nie dotyczy jednak wartościowania zdarzeń medialnych, a faktów, które odkryto po latach. Faktów, które podają w wątpliwość dalszą zasadność chronienia sędziego Sendala immunitetem.

      Joanna uświadomiła sobie, że lekko się przygarbiła, i natychmiast wyprostowała plecy. Przez moment wydawało jej się, że czuje alkohol. Na dobrą sprawę nawet się nie zdziwiła – spodziewała się po tym dniu wszystkiego, nawet omamów węchowych.

      – Nie przeczę, że sędzia jest wybitnym prawnikiem, świetnym jurystą, przedstawicielem nowego pokolenia i autorem znakomitych publikacji, które niegdyś cytowane będą w większości nowych opracowań.

      Chyłka prychnęła. Wydźwięk był oczywisty. Panie i panowie, wy macie już swoje lata, a Sebastian jest wschodzącą gwiazdą – uważajcie, by was przedwcześnie nie przyćmiła. Tania zagrywka, która nie mogła pomóc w takim miejscu.

      – W tym względzie nie można niczego sędziemu Sendalowi zarzucić – ciągnął oskarżyciel. – Wielkie wątpliwości budzi jednak to, co wydarzyło się w Krakowie w dwa tysiące ósmym roku. Dowód DNA nie kłamie, a powołani przez nas biegli stwierdzili jednoznacznie, iż nie jest on spreparowany.

      Joanna znów cicho się zaśmiała i pokręciła głową.

      – Ustalili także, że nie mógł zostać podłożony. Mając to na względzie, trudno jest w ogóle rozważać, że sprawcą przestępstwa mógł być ktokolwiek inny. – Prokurator zawiesił głos i podczas długiej pauzy spojrzał po kolei na każdego członka składu orzekającego. Nabrał tchu. – Zdaję sobie sprawę, że immunitet to jedna z gwarancji niezawisłości sędziowskiej. Wiem, że niełatwo pozbawić go osobę, która jawi się jako krystalicznie czysta. W toku postępowania wykażę jednak, że sędzia Sendal swoją prawdziwą naturę zataił przed światem zewnętrznym. Podobnie jak zabójstwo, którego dokonał. Dlatego też wnoszę o uchylenie mu immunitetu. Dziękuję.

      Prokurator usiadł i od razu wbił wzrok w rozłożone przed nim papiery.

      Kordian nachylił się do Chyłki.

      – Jest całkiem niezły – szepnął.

      – Padnie jak mucha.

      – Oby – mruknął Oryński. – Bo jeśli jego pewność siebie nie jest wynikiem przerośniętego ego, to ma coś w zanadrzu.

      – Ma DNA. Ale obalimy ten dowód, Zordon, nie przejmuj się.

      – Nie przejmuję.

      – To zwykły kot, a my jesteśmy tygrysami.

      Spojrzał na nią z ukosa.

      – Znów muszę przełożyć na twoje? On jest tylko Tonym Starkiem, my Iron Manem – dodała. – Teraz łapiesz?

      Uśmiechnął się, ale natychmiast spoważniał, prezes zapowiedział bowiem przejście do konkretów. Wszyscy zgromadzeni skupili wzrok na Natalii, gdy zajmowała miejsce dla świadka. Chyłka rozejrzała się kontrolnie, mając jeszcze nadzieję, że Sebastian w ostatniej chwili się zjawi. Nie było jednak po nim śladu.

      Kiedy sędzia skończył z formalnościami, przystąpiła do przesłuchania. Nie przeciągała sprawy, nie było sensu. Szybko wykazała, że w czasie, kiedy Frankiewicz został zabity, Sendal przebywał w Warszawie. Udało jej się jeszcze dorzucić zawoalowaną sugestię, że pseudokibic mógł wdać się w sprzeczkę ze zwolennikami Wisły Kraków, których w stolicy Małopolski jest na pęczki.

      Po tym, jak skończyła, czuła, że znajduje się na dobrej pozycji. Wiedziała doskonale, co zamierzał przeciwnik – klucz tkwił w wykazaniu, że żony najczęściej chronią mężów i że w tym wypadku właśnie tak jest.

      Prokurator stał wyprostowany jak struna, sprawiając wrażenie nieco spiętego. Wbijał wzrok w Natalię.

      – Czy mąż kiedykolwiek podniósł na panią głos? – zapytał.

      Chyłka rozłożyła lekko ręce, patrząc na Garłocha. Ten jednak skupiał całą uwagę na świadku, podobnie jak pozostali członkowie TK. A raczej jak większość. Joanna dostrzegła, że Maria Kornacka przez moment jej się przyglądała. Potem przeniosła spojrzenie na Natalię.

      – Słucham?


Скачать книгу