Powiem ci coś. Piotr Adamczyk

Читать онлайн книгу.

Powiem ci coś - Piotr Adamczyk


Скачать книгу
trzeba się obchodzić ostrożnie.

      Tylko marzeń nie trzeba się uczyć, człowiek umie fantazjować od dziecka, chociaż tych pierwszych wizji już nie pamięta. W marzeniach każdy z nas jest doskonały, każdy potrafi ułożyć sobie najpiękniejszą przyszłość, a gdy ona już się zdarzy i wcale nie jest tak piękna, wówczas niektórzy potrafią wymarzyć sobie równie wspaniałą przeszłość i odtąd żyją wspomnieniami zjawisk i rzeczy, które się nie zdarzyły.

97.04

      Powiem ci coś.

      Marzenie to szczęście we wczesnej fazie realizacji.

97.05

      Dzwonili z Polsatu z propozycją nowej pracy. Solorz kupił oba kanały stacji, w której pracuję, Fun TV oraz Era TV, i połączył w jeden – wyszło im Funeral TV.

97.06

      Początek był obiecujący.

      – Dobry jesteś?

      – Oczywiście. Rankiem przynoszę rogaliki i świeżo zaparzoną kawę.

      Byliśmy ze sobą pięć lat, chociaż we wszystkich poradnikach małżeńskich napisane jest, że kryzys przychodzi po siedmiu. Może ich autorzy nie biorą pod uwagę tego, że w naszych czasach wszyscy się spieszą. Kryzysy też.

97.07

      A wracając do tego podwożenia dziewczyn na rowerze, to po raz pierwszy podwiozłem Marysię Jezus, gdy kończyłem trzeci rok studiów. No a przed wakacjami już jej wyznałem miłość. Potem spędziliśmy ze sobą miesiąc na Mazurach. Jeszcze była ostrożna, wzięła swój śpiwór, ale po kilku dniach spaliśmy już w jednym. Pod koniec wakacji się oświadczyłem.

      – Jesteś wariat! – krzyknęła. – Sypiamy ze sobą dopiero trzy tygodnie, a ty chcesz się już żenić?

      – Tak! Tak! Tak! Po trzykroć tak! – Objąłem ją w talii. – Chcę z tobą zamieszkać i mieć pół tuzina dzieci. A każde ma być do ciebie podobne.

      – Sześcioro dzieci? Czyś ty zwariował? Nikt tyle nie ma.

      – Dlatego, gdy będziemy ich tyle mieć, dostaniemy duże mieszkanie komunalne.

      – To jest jakiś pomysł. Urządzimy w nim prywatne przedszkole, dostaniemy dotację z budżetu miasta i nic nie będziemy robić, tylko się kochać, a dzieci będą nas utrzymywać.

      – I będą za nas sprzątać.

      – I nam gotować.

      – I przynosić nam książki z biblioteki.

      – Oraz zakupy.

      – A ja wszystkie nauczę jeździć na motorze, żeby obsługiwały nas jak najprędzej.

97.08

      W metrze dwie panie po czterdziestce:

      – Ty nie masz pojęcia, co to znaczy trudne dzieciństwo. Kiedy wszystkie dzieci jadły watę cukrową, ja miałam normalną.

00.06Mężczyzna na ścigaczu

      Motocyklista na ścigaczu wyjął ze skórzanej sakwy aparat z teleobiektywem. Wycelował go w czarne bmw stojące pod dworcem Łódź Kaliska. Do auta zbliżyła się młoda blondynka. Kierowca ścigacza nacisnął spust migawki. Z auta wysiadł mężczyzna i wepchnął kobietę do środka. Zaterkotała szybka seria zdjęć.

      – Złapałeś haczyk, bydlaku – szepnął motocyklista w kierunku odjeżdżającego samochodu i powoli ruszył za porywaczem.

      Wjechali na aleję Włókniarzy. Przed pierwszym skrzyżowaniem zatrzymało ich czerwone światło. Motocyklista zatrzymał się w bezpiecznej odległości od bmw. Nagle usłyszał ryk sześciocylindrowego silnika i poczuł pęd powietrza. Dwustukonny opel calibra przeleciał z prędkością minimum stu pięćdziesięciu kilometrów. Tuż przed stopami pieszych wchodzących na pasy.

      Kierowca ścigacza odruchowo przekręcił manetkę gazu, jakby chciał ruszyć w pościg za piratem. Od razu jednak zreflektował się i zwolnił obroty. Dziś nie mam czasu na wyścigi – pomyślał.

      Kwadrans później czarne bmw zatrzymało się przed domem, sprawiającym wrażenie dawno opuszczonego. Brama wjazdowa otworzyła się automatycznie i wóz wjechał w głąb podziemnego garażu. Mężczyzna na ścigaczu ponownie wyjął aparat i zrobił serię zdjęć. Potem przejechał powoli i niemal bezszelestnie uliczkami sennego osiedla. Kiedy jednak znalazł się znów na Włókniarzy, przekręcił manetkę gazu do oporu i pognał tak, jakby chciał zrekompensować sobie niedoszły pościg za sześciocylindrową calibrą.

      Wjechał na dziedziniec komisariatu. Zeskoczył ze ścigacza i pobiegł w kierunku dyżurki.

      – Interpol – rzucił krótko pryszczatemu sierżantowi.

      Pryszczaty obejrzał z podziwem legitymację i bez słowa wpuścił go do środka.

      Mary Jazz z zaskoczeniem spojrzała w kierunku drzwi, w których stanął mężczyzna w kompletnym stroju motocyklisty. Wysokie buty, skórzane spodnie, kurtka z ochraniaczami wzdłuż kręgosłupa, na głowie kask.

      – Petr?

      Mężczyzna zdjął kask.

      – A spodziewałaś się kogoś innego?

      Rzuciła mu się w ramiona. Żaden mężczyzna nie całował tak jak on. Mocno, z determinacją, jakby był na wiecznym głodzie. Ale nawet gdy przygryzał jej wargi, to delikatnie – tak, że nie czuła odrobiny bólu, tylko lekki dreszcz na plecach, ramionach i w końcu na policzkach.

      – Mamy ich – powiedział po chwili. – Porwali Lenę, zrobiłem zdjęcia.

      – Wiem, przed chwilą dostałam od niej informację. Teraz czas na mnie.

      – Boję się o ciebie.

      – Nic się nie bój.

      Zaczęła znów go całować, czując ten dreszcz.

97.09

      Chciałem porozmawiać na temat mojego przeniesienia, ale od razu po wejściu do redakcji zobaczyłem, że nie ma żadnego z dyrektorów, bo sekretarce nie było widać majtek. Gdy szefowie są w firmie, ona przychodzi w spódnicy tak krótkiej, że musi wkładać wiele wysiłku w to, by je zasłaniać. Cały czas obciąga spódnicę, zakłada nogę na nogę i wierci się na krześle. Wtedy człowiek ma wrażenie, że na tym właśnie polega jej praca. Na zasłanianiu swoich majtek. A gdy tylko dyrekcja wyjeżdża w delegację, to ona przychodzi w spódnicy za kolana, jakby dla nas szkoda było widoku.

97.10

      Powinienem był czuć się zaniepokojony, gdy pewnego dnia powiedziała:

      – Tyłek masz niczego sobie. Dobrze poruszasz się na parkiecie. Może chcesz zarobić?

      – Odbiło ci?

      – Możesz zostać facetem, który tańczy przed panienkami.

      – Żartujesz.

      Nie żartowała. Okazało się, że to dość popularne i w każdym większym mieście jest przynajmniej kilka grup tancerzy erotycznych. Zespół jej znajomego miał już zakontraktowanych kilka najbliższych tygodni. Głównie weekendy. Czasami dziewczyny chcą zrobić niespodziankę swoim przyjaciółkom, np. z okazji imienin. Choreografia jest rozłożona na czterech tancerzy, ale akurat wczoraj jeden zrezygnował, więc pilnie potrzebują kogoś nowego. Pilnie, czyli od jutra.

      – To nic skomplikowanego. Masz ruszać tyłkiem i się uśmiechać!

      – Marysiu, ale ja ledwo potrafię tańczyć! – zaprotestowałem.

      – Dziewczyny nie po to przychodzą, by patrzeć na kroki. Interesują się tylko twoim tyłeczkiem.

      Prawdę mówiąc, do tej pory nie wiedziałem, że mam tyłeczek. No, dupa, owszem, była, do siedzenia, zasadniczo, ale jaki jest sens, żeby na


Скачать книгу