Za moich czasów. Leon Drewnicki

Читать онлайн книгу.

Za moich czasów - Leon Drewnicki


Скачать книгу
dowiedziawszy się, żem przystał do wojska polskiego był bardzo kontent, bo i nieboszczyk należał do konfederacji barskiej. Ja pokazawszy bratu odniesione; trzy rany, potem opowiadałem wszystkie, przypadki, jakie przechodziłem, aż doszedłem; do ostatniej najgorszej pozycji, w jakiej się znajduję, to jest że muszę ukrywać się przed katowską moskiewską władzą i nie wiem jaki mnie koniec czeka. Powiedział mnie brat, że ojciec umierając zrobił podział majątku między nas dzieci „Tobie więcej przeznaczył jak mnie i siostrom, boś ty najmłodszy. Nieboszczyk ojciec zapisał tobie dwadzieścia tysięcy złotych. Te pieniądze są w moim ręku. Jeśli potrzebujesz pieniędzy, to jak sprzedam towar, to tobie wypłacę”. „Bracie, trzymaj te pieniądze u siebie, bo ja nie wiem, co się jeszcze ze mną stanie. To tylko ci powiem, że jeżeli jeszcze wpadnę w katowskie moskiewskie łapy, niedługo będą się mną cieszyć, bo się powieszę lub ubiję, albo utonę”. Na te wyrazy brat oblał się łzami, przeklinając magnatów polskich, którzy Polskę zaprzedali trzem tyranom, a nas okuli w niewolnicze łańcuchy. Uspokoiwszy się brat mówił: „Nie desperuj. Miej nadzieję w miłosiernym Panu Bogu. On sprawiedliwy. On z wysokości patrzy na ciebie, on ciebie ma w swojej opiece, odrzuć tę myśl szkaradną. Bądź spokojny, módl się do Pana Boga, a Pan nad Pany odwróci moskiewską plagę, która za tobą goni. Miej nadzieję, że ona ciebie nie dogoni”.

      Wieczór nadszedł. Brat udał się do oberży, do której zajechał. Każdego dnia mój brat mnie odwiedzał, a sprzedawszy towary wyjechał do pięknego Podola. Ja ciągle zostawałem u p. Dadani.

      POWRÓT WOJSK POLSKICH Z FRANCJI

      Po wywiezieniu Napoleona na wyspę Elbę, wojska polskiego niedobitki wracały z Francji do Polski i po drodze zabrały z Lipska zwłoki nieboszczyka księcia Poniatowskiego. Przywieźli ciało do Warszawy. Przed wejściem tego orszaku wyszedłem do rogatek i czekałem, aż wejdą. Przypatrywałem się każdemu żołnierzowi i oficerowi Poznałem z naszego pułku kapitana Nofoka (kupca syn z Warszawy), mojego dobrego kapitana Alojzego Biernackiego, kapitana Wierzbickiego (Wierzbicki był adiutantem placu do rewolucji). Poznałem dosyć oficerów, a nawet podoficerów i żołnierzy z mojej kompani; witałem ich po bratersku. Dziwili się, że ja żyję, bo w pułku rozgłoszono, że ja był porąbany z podporucznikiem Rykaczewskim pod Homburgiem w kawałki.

      Ja dałem adres do hotelu niemieckiego mojemu kapitanowi i. Wierzbickiemu, jutro na dwunastą w południe zapraszając ich na obiad. Nofoka prosiłem, ale ten wymówił się, powiadając, że pójdzie jutro do familii przepędzić dzień cały. Nazajutrz powiedziałem pani Dadani, że w południe mam interes do wyjścia i że nie wrócę aż na noc. Przyszedłem przed dwunastą do hotelu. Niezadługo przyszedł Biernacki i Wierzbicki, a przy obiedzie pytałem się o wszystkich, których znałem w pułku. Mówili mnie o pobitych i rannych, którzy zostali po szpitalach we Francji i Niemczech. I nasz dowódca Bolesta ranny został i pozostał we Francji. Bawiliśmy do 10 godziny, a żegnając ich, prosiłem, aby mnie odwiedzili. Często mnie odwiedzali, z czego byłem kontent, bośmy zawsze rozmawiali i przypominali sobie nasze potyczki i boje.

      Na kongres wiedeński zjechała się hałastra i ulepiła kongresową Polskę. Aleksander I nazwał się królem polskim, nadał konstytucję moskiewską. Carewicz Konstanty ogłosił się naczelnym wodzem wojska polskiego. Zajączek został namiestnikiem Królestwa. Nastąpiła formacja wojska polskiego, powołano starych żołnierzy, aby stawili się do miejscowej władzy. Władza odsyłała żołnierzy do miast, gdzie się pułki formowały. Jenerał Stanisław Potocki mianowany został jenerałem piechoty, Rożniecki jenerałem kawalerii. Jenerał Toliński nominowany został do wydawania dymisji podoficerom i żołnierzom, chorym i rannym niezdatnym do wojska.

      Ja, choć byłem ranny, ale dobrze wyleczony, mógłbym jeszcze służyć, ale nie pod rządem moskiewskim, tylko pod polskim i dla Polski. Udałem się do sławnego doktora Dybka, ten mnie wydał świadectwo, że odniesione trzy rany czynią mnie niezdolnym do służby wojskowej. Na mocy świadectwa Dybka, Toliński dał mnie dymisję, jak następuje: „Leon Drewnicki, sierżant starszy, dla słabości zdrowia uwolniony od wojska, udający się do domu lub gdzie jemu się podoba”. Zostawiony własnemu przemysłowi z moją dymisją udałem się do ratusza w Warszawie i na mocy tej żądałem, aby mnie wpisano do książki obywatelskiej i za takowy wipis, czyli patent, zapłaciłem 300 złotych, a za patent kupiecki 1000 złotych; Po otrzymaniu dymisji, patentów obywatela i kupca, tak ważne trzy dowody broniące mnie od napaści siepaczów moskiewskich, zacząłem wolnością oddychać.

      UCIECZKA SZAMBELANA SIEMASZKO

      Na początku 1816 r. powrócił z Francji szambelan Siemaszko. Już był on w podeszłym wieku, a ponieważ ja rządziłem handlem i domami pani Dadani, wynająłem szambelanowi Siemaszce pierwsze piętro od ulicy Krakowskie Przedmieście. Siemaszko, jak się później pokazało, był pierwszy do założenia tajnego towarzystwa, do wyswobodzenia Polski. Bywały u niego osoby: jenerał Dąbrowski, jenerał Kopeć, były pułkownik Sznajder, Łukasiński, Krzyżanowski i wielu oficerów niższego stopnia i kapitan Majewski z 16 pułku piechoty, a później kapitan 1 pułku ułanów. A że handel p. Dadani był pierwszy w Warszawie co do win węgierskich i wódek, bywali u nas jenerał Dąbrowski, Kopeć i wielu sędziów i obywateli bogatszych. Przy tym bywali ze sztabu ks. Konstantego: pułkownik Kołzakow, pułkownik Martiuszew, pułkownik Gawryłow i adiutant Kuruta Ignatijew.

      P. Dadani miała paręset flaszek wódki robionej z jarzębiny dla Suworowa, bo Suworow takowe bardzo lubił. Była to wódka bardzo dobra, a że nosiła nazwisko mordercy Pragi, żaden Polak do ust nie chciał przyjąć. Kuruta jako Grek często bywał u Dadani na obiadach. Jednego razu Dadani potraktowała Kurutę suworówką, która bardzo mu zasmakowała. Na drugi dzień przysłał swego kamerdynera, aby jemu dać 10 flasz wódki suworówki i dać rachunek, co za nią ma zapłacić. Ja policzyłem flasze po 24 złote. Kamerdyner zapłacił. Kuruta dał skosztować suworówki ks. Konstantemu, która jemu zasmakowała. Ks. Konstanty kazał sobie przysłać 100 flasz, a dowiedziawszy się sztab ks. Konstantego o suworówce, każdego wieczora do nas przychodzili pić, bo w dzień musieli być w kancelarii. Pili suworówkę, to wino, to znów różne wódki i likiery. Pili prawdziwie po moskiewsku i mieszali trunki jak swoje ulubione moskiewskie potrawy kapustę i… Pili czasem do godziny 2 lub 3 po północy.

      Jednej nocy sztabowcy podpiwszy sobie dobrze, a szczególnie pułkownik Gawryłow, który komenderował w sztabie ks. Konstantyna wydziałem szpiegów, po pijanemu pytał się mnie, czy ja znam Siemaszkę, jenerała Dąbrowskiego, jenerała Kopcia i pułkownika Sznajdra. Odpowiedziałem: „Pułkownika Sznajdra znam i znałem, jak dowodził 13. pułkiem piechoty”. Gawryłow:, „Ja tiebie skażu, czto. Sznajdier podlec”. Odpowiedziałem: „Ja nie znaju”. Gawryłow:. „Da, ja znaju, czto padlec. Bolsze tiebie nie skażu”. Gawryłow przestał do mnie mówić i bełkotał po pijanemu z drugimi, a że już była godzina blisko druga, zabrała się ta pijana czereda i wyszli.

      Słowa Gawryłowa: „Sznajdier podlec" utkwiły innie W głowie. Pułkownik Sznajder lubił wódki i każdego dnia do nas przychodził napić się takowej, czasem sam, a czasem, z innymi oficerami. Nazajutrz Sznajder po paradzie z Saskiego placu przyszedł z innymi oficerami na wódkę. Ja mu nic nie powiedziałem, com słyszał od Gawryłowa. Tegoż dnia przyszedł na szklankę wina kapitan Majewski, który często bywał ze Sznajdrem. Ja wziąłem Majewskięgo na bok i po cichu powiedziałem, com słyszał od Gawryłowa. Majewski mnie pocałował i powiedział: Dziękuję ci, Leonku. Dowiedziałem się od ciebie bardzo ważnych rzeczy. Czy szambelanowi Siemaszce tego nie mówiłeś?" Odpowiedziałem: „Nie mówiłem”. Majewski: „To mu nic nie mów, ja jemu sam powiem”. Na trzeci dzień pułkownik Sznajder znaleziony w łóżku nieżywy. Doktor cyrkułowy robiąc obdukcją znalazł Sznajdra otrutym.

      Od tego czasu banda szpiegów otoczyła dom Dadani i trzymała w obserwacji. Szefowie szpiegów, Mackrott i Szlej, każdego dnia przychodzili do naszego handlu na wino i siedzieli po kilka godzin; przysłuchiwali się, kto co mówi. Ja jeszcze nie wiedziałem, że to są szpiedzy, ale znałem Jendraka; był on subiektem u Kellera, kupca foławatnego


Скачать книгу