Za moich czasów. Leon Drewnicki
Читать онлайн книгу.Gdyśmy przyszli do Horodła, dostaliśmy rozkaz udać się na posterunek do wsi zwanej Okopy nad Bugiem, od Horodła parę mil odległej. W tej wsi trzy dni staliśmy spokojnie. Moskale byli na drugiej stronie Bugu. Gen. Kosiński z całą swoją siłą przybył do Horodła. Schwarzetiberg minął Kosińskiego i przez Dubienkę wszedł do Galicji.
BITWA POD HORODŁEM I OKOPAMI
W nocy Trzech Króli Moskale przeszli Bug zamarznięty, napadli Kosińskiego w Horodle i nas w Okopach. Cały dzień my się bronili, aż do zachodu słońca. My pozycję mieli dobrą; wieś na wysokiej górze, był tam dwór murowany. Nasi zamknęli się we dworze i z okien bronili i dużo Moskali ubili. Kapitan Biernacki wysłał mnie z 30 ludźmi na koniec wsi na drogę idącą do Dubienki. Ja zamknąłem się w chałupie, jednych na dole zostawił i z okien strzelali, z resztą wlazłem na górę, a powyrywawszy snopki paliliśmy do Kozaków i dragonów. Kilka razy szarże do wsi przypuszczali, ale my ich odpędzali. W ostatniej już szarży wieczorem ubiliśmy pułkownika kozackiego Płatowa (dziewiętnaście lat miał pułkownik, był synem sławnego atamana Kozaków Płatowa). On został na placu, chcieli Kozacy jego wziąć, ale my ich gęstym ogniem odpędzili. Przy Płatowie w pularesie znaleźliśmy więcej 1000 rubli w bumażkach i listy od matki. Kapitan te ruble podzielił na kompanię. Dnia tego straciliśmy 8 ludzi i 5 rannych, ja byłem ranny lekko w prawą nogę.
Pod Horodłem Kosiński pobił Moskali, a my pod Okopami. Moskale za Bug cofnęli się i ci, co nas atakowali. W nocy Kosiński wysłał 50 ułanów dowiedzieć się, co się z nami stało, bo myślał, że my zabrani w niewolę albo wybici. Ułani mieli rozkaz, że jak nas znajdą, żeby z nami wracać do Horodła. Kosiński każdego z nas całował z ukontentowaniem, że my tak wielkiej sile obronili się i nie dali zabrać. Kazał nam dać dubeltowe racje żywności i wódki. Od tego czasu nazywał nas kompanią piekielną. Tego dnia Kosiński pomaszerował na całą noc do miasta Wojsławice. Nas zostawił w Horodle i dał rozkaz, gdybyśmy byli atakowani, żeby rejterować do Wojsławic. Na drugi dzień organista zza Buga przyjechał; dał znać, że Moskale idą od Uściługa nas atakować. My natychmiast opuścili Horodło i pomaszerowali. Około 12 godziny w nocy Moskale napadli Horodło, ale my już byli daleko; nie mogli nas dogonić, ale udali się za nami w pogoń. Na trzeci dzień Moskale w sile wielkiej atakowali nas w Wojsławicach i wyparli nas z miasta. My rejterowaliśmy, odstrzeliwując z dział i bronią, aż do Krasnegostawu, a odpocząwszy w nocy wyruszyliśmy ku miastu Kazimierzu. Moskale ciągle za nami postępowali, ale już nas nigdzie nie atakowali aż do Częstochowy. Tam złączyliśmy się z główną armią księcia J. Poniatowskiego i swoim 16 pułkiem.
WALKI Z AUSTRIAKAMI
Książę Poniatowski prowadził nas aż do Krakowa, Moskale postępowali za nami. Korpus nasz był mocny do 30 000. Pod Krakowem staliśmy w linii bojowej naprzeciw Moskali aż do miesiąca maja 1813 r. Bitwy nie było żadnej; Moskale patrzyli na nas, a my na nich. Książę J. Poniatowski oddał Austriakowi Wieliczkę, aby nas przepuścił przez swój kraj do Saksonii. Austriak pozwolił przejścia, ale żołnierzom bez broni; pozwolił oficerom i podoficerom maszerować z bronią. Żołnierze złożyli broń i takowa broń na wozach wieziona była o 3 mile z tyłu za nami. Książę J. Poniatowski korpus rozbił na dwa; pierwszy poszedł z księciem J. Poniatowskim, drugim korpusem dowodził książę Sułkowski. Na drugi dzień po wyjściu księcia Poniatowskiego z płaczem opuszczaliśmy Kraków i wyszli na Podgórze i w okolicach nocowali. Nazajutrz złożyliśmy broń i udaliśmy się na noc do Bielska Białej. Tam przenocowawszy, rano udaliśmy się do miasta już na Morawach, nazwiskiem Frydek. Książę Poniatowski dowiedział się, że Austriak sprowadza siły do Ołomuńca, aby Polaków otoczyć i uwięzić po fortecach. Książę Sułkowski niedaleko Frydka w małym lasku nas zatrzymał na odpoczynek, tam leżeliśmy blisko godzin trzy. Dziwiliśmy się, co ten tak długi odpoczynek znaczy, a gdy fury z bronią naszą nadjechały, książę Sułkowski zawołał: „Wiara do wozów i rozbierzcie waszą broń”! Żołnierze; ruszyli i rozebrali broń. Przy wozach było kilkadziesiąt czaraparów austriackich, ale jak zobaczyli biegnących do wozów naszych żołnierzy, czarapary uciekli w las. Na noc przyszliśmy do Frydka, potem puściliśmy się do Brna, Cieszyna, Ołomuńca. Z bronią nabitą maszerowaliśmy między Austriakami, do Iglau, Mielnika, Gabel do Zittau. Już w Saksonii, 12 mil od Drezna, około Zittau staliśmy aż do miesiąca sierpnia, bo było zawieszenie broni.
W końcu miesiąca sierpnia Austriacy zaatakowali nas w Zittau od strony Gabel. Nasz waleczny dowódca pułku, major Bolesta1 (pułkownikiem 16 pułku był książę Konstanty Czartoryski z Krakowa, uciekł do Auistriaków i już więcej go nie widzieliśmy) uformował trzy ściśnięte kolumny; pierwszą kolumną sam komenderował, a będąc na czele kolumny, zawołał: „Na bagnety, za mną, dzieci”! Natarliśmy śmiało na Austriaków i wpędziliśmy na drogę idącą wąwozem głębokim. Kłuliśmy Austriaków jak wieprzy i wpędziliśmy ich do miasta Gabel. Austriacy więcej godziny bronili, aleśmy ich z miasta wyparli. Bolesta pozwolił nam rodzaj rabunku, to jest brać wszystko, co należy do jedzenia i picia, ale drudzy brali pieniądze, zegarki, srebro. Wieczorem wielka siła przyszła Austriaków. Broniliśmy się długo i dużo straciliśmy ludzi. Musieliśmy rejterować na całą noc do Zittau, gdzie książę Poniatowski z całą swoją siłą czekał na przybycie Austriaków. Na drugi dzień wielka siła przyszła Austriaków. Rozpoczął on bój, dużo padło z obu stron. Na drugi dzień zrejterowaliśmy do miasta Bautzen. Austriacy szli za nami w pogoń i z Bautzen nas wyparli, zrejterowaliśmy do miasta Gorlitz i stamtąd nas wyparli, zrejterowaliśmy do Drezna.
BITWA POD LIPSKIEM
Austriacy ciągle nas parli aż do Lipska; tam złączyliśmy się z wielką armią cesarza Napoleona. Pod Lipskiem armie były rozpołożone, jak następuje: Prusacy od północy, Moskale od wschodu, Austriacy od południa, Francuzi od zachodu, Sasi miasto Lipsk. Książę Poniatowski za rzeką Elsterą z Polakami stał na obszernych łąkach naprzeciw Austriaków. Bitwa trwała trzy dni, było zimno i ciągle deszcz padał; z broni mało strzelaliśmy, bo zamakała, z obu stron bili się na działa. Ziemia się trzęsła od huku dział, tam to zginęło dużo ludzi z obu stron. Trzy dni nie dostaliśmy żywności, a ponieważ nad rzeką znajdowało się dużo ogrodów, surową kapustę, rzepę, marchew wyjedliśmy.
Na trzeci dzień Moskale połączyli się z Austriakami i w wielkiej sile uderzyli na nas, stojących w pierwszej linii, 19 października 1813 r. Francuzi stali w drugiej. Francuzi, widząc, że nas Moskale i Austriacy całą forsą atakują, zamiast dać mam pomoc, bez porządku uciekali do Lipska, ale Sasi już się złączyli z naszymi nieprzyjaciółmi, postawili 4 działa od omasta i kartaczami strzelali na most do uciekających Francuzów. Most był zapchany Francuzami, że jeden drugiego spychał do wody.
Książę Poniatowski, party przez Kozaków i kawalerię, chciał się dostać do miasta, a zbliżywszy się do zrujnowanego mostu kulą saską ranny został w rękę, a zawoławszy: „Kto kocha honor i ojczyznę, za mną”! skoczył konno do rzeki Elstery (Elstera nie jest szeroka, ale głęboka i cembrowana po bokach kamieniem).
Koń przepłynął rzekę, sparł się przednimi nogami o wysoki brzeg, przewrócił i utopił ukochanego naszego księcia.
Nas ratowały ogrody; wszystkie pułki piechoty pomieszały się jak groch z kapustą, rejterowaliśmy w największym nieporządku, ogrodami do miasteczka na górze Lützen. Straciwszy dużo ludzi, połączyliśmy się z Francuzami i tam każdy z nas szukał swego pułku. Gdyśmy się w Lutzem uformowali, na drugi dzień nieprzyjaciele nas atakowali. My rejterowaliśmy aż do miasta Homburg. Pod miastem Homburg podporucznik Rykaczewski i ja w 25 ludzi wysłani zostaliśmy na patrol, a idąc między górami, huzary węgierskie nas napadli. My uformowali czworobok i bronili, ale przybył większy patrol piechoty austriackiej. Z jednej strony huzary rąbali nas pałaszami, a z drugiej piechota kłuła bagnetami. Rykaczewski został pocięty na kawałki, reszta została pobitych. Pięciu nas zostało żywych, ale poranionych. Ja cięty pałaszem w głowę i kulą w lewą
1
Major Bolesta pochodził z bardzo biednej familii. Będąc młodym był cyrulikiem na Starym Mieście w Warszawie, u cyrulika nazwiskiem Zołdowicz. Zołdowicz miał syna, ten namówił Bolestę i oba udali się do Legionów polskich do Włoch, które jenerał Dąbrowski formował. W 1809 r. Bolesta powrócił kapitanem piechoty, a Zołdowicz kapitanem artylerii, w 1812 r. Bolesta awansował na majora i zastępował pułkownika, księcia Czartoryskiego, tchórza. Bolesta był ojcem dla podoficerów i żołnierzy, ale był bardzo srogi dla oficerów. W 1815 r. Bolesta z Francji powrócił pułkownikiem i za wielkiego księcia Konstantego dowodził 1 pułkiem piechoty i na kilka lat przed rewolucją 1830 r. wziął dymisję i zostawił 80 000 zł oszczędności z pułku, które podzielił między żołnierzy. Żaden z pułkowników tego nie zrobił, każdy oszczędność chował do swojej kieszeni. Bolesta w czasie wojny rewolucyjnej płakał, że nie może służyć ojczyźnie z powodu odniesionych ran i podeszłego wieku. (przyp. autora)