Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
czym się para, to zapewne wkrótce dowiedzą się o tym i władze uczelni. Przypuszczalnie nie przetrwa tu nawet do końca semestru.

      – Bez dwóch zdań roztacza aurę niegrzecznego chłopca – przyznała Kirsty.

      – Mmmhmm – zamruczała Shawna. – Ciasteczko, definitywnie ciasteczko.

      – Szalony, zły i niebezpieczny – stwierdziła z uśmiechem Kirsty. – Co sądzisz, Lisanne? Ciągnie cię do złych chłopców?

      Lisanne pokręciła głową tak gwałtownie, że mogłaby przysiąc, iż jej mózg zadzwonił o czaszkę.

      Kirsty skwitowała to parsknięciem i przeszła do omawiania planów na weekend.

      Poirytowana sama sobą Lisanne wyparła z głowy wszystkie myśli o Gościu z Kolczykiem w Brwi. Niektórzy ludzie po prostu nie szanowali szczęścia, jakie mieli w życiu.

      Dla Lisanne pierwszy tydzień z dala od domu był, delikatnie rzecz ujmując, trudny. Tęskniła za rodziną. Tęskniła za rozmowami z mamą, jej najlepszą tprzyjaciółką. Pewnie, co wieczór rozmawiały przez telefon, ale to nie to samo. Tęskniła za sucharami taty i jego silną, spokojną osobowością – poczuciem, że poradziłby sobie z każdym problemem, jaki mógłby pojawić się na jej drodze. Tęskniła nawet za swoim bratem, Harrym, trzynastolatkiem, który nie był już małym dzieckiem, ale zrobił się za to mocno upierdliwy. Tęskniła za nimi wszystkimi.

      Uczelnia była zupełnie innym światem. Przede wszystkim po raz pierwszy w życiu dzieliła z kimś pokój, przez co miała niewiele prywatności, choć Kirsty okazała się naprawdę w porządku. Musiała przywyknąć do wspólnych łazienek i wkładać klapki pod prysznic. Wkurzało ją, że musi czekać do następnego roku, aż wyremontują żeński akademik i każdy pokój będzie miał swoją łazienkę. Tęskniła za gotowaniem, zamiast tego musiała jeść wszystkie posiłki na stołówce. A ilość nauki, jaką zasypywali ją profesorowie, okazała się wręcz przytłaczająca. Gdy dotarło do niej, jak napięty będzie miała plan zajęć i że już po pierwszym tygodniu ma zaległości w dwóch przedmiotach (zwłaszcza w biznesie, z którego rozumiała tyle, że równie dobrze mógłby być wykładany w klasycznej grece), lekko spanikowała.

      Ale nadszedł w końcu piątkowy wieczór i Kirsty namawiała ją na pizzę w centrum miasta z kilkoma dziewczynami. Pomimo obecności Shawny wyjście okazało się przyjemniejsze, niż się spodziewała. Sobotni poranek spędziły na nauce, a po południu ruszyły na zakupy i Lisanne, przekonana naleganiami Kirsty, wydała więcej, niż powinna na nową parę dżinsów, którą zamierzała włożyć wieczorem do klubu.

      W niedzielę Lisanne tak wystraszyła się ilością materiału do przyswojenia na zajęcia, że postanowiła spędzić całe popołudnie i wieczór w bibliotece. Jeeej, jakie to smutne!

      Biblioteka, co nie dziwne, świeciła pustkami i odgłos odsuwanego przez nią krzesła poniósł się głośnym echem po całej czytelni. Trzech zaskoczonych jej hałaśliwością i wpatrzonych w podręczniki anatomii chłopaków, jak się okazało z kursu przygotowującego do studiów medycznych, rzuciło jej pełne irytacji spojrzenia. Pomiędzy regałami kręciło się bez celu kilka osób. Z głębokim westchnieniem wyłączyła iPoda, pozwalając ostatnim nutom Runnin’ out of Air duetu Love and Theft rozpłynąć się w ciszy. W tym momencie wzrok zaskoczonej Lisanne padł na ostatnią osobę, której mogłaby się spodziewać w bibliotece, i to jeszcze w weekend – Gościa z Kolczykiem w Brwi.

      Siedział samotnie przy stoliku nad otwartym podręcznikiem do biznesu. Co jakiś czas wstukiwał kilka zdań na klawiaturze laptopa.

      Lisanne usiadła i tak się złożyło, że zajęła miejsce, z którego mogła go widzieć. Uznała, że zapewne przyszedł na spotkanie w jakiejś narkotykowej sprawie, i jeżeli to prawda, to powiadomi o tym dyżurnego bibliotekarza. Przypuszczalnie. Może.

      Jednakże gdy przeczesywał swoimi długimi palcami włosy lub dotykał kolczyka w brwi, patrzyła nań jak zauroczona.

      Po pół godzinie musiała przyznać, że nie robi nic strasznego, lecz po prostu się uczy, choć przecież wyglądał na chłopaka, który powinien właśnie zmagać się z kacem po ostrym imprezowaniu w sobotnią noc. W końcu przeniosła wzrok na swój stos książek i notatek, których przez bezmyślne wytrzeszczanie oczu na nieznajomego od trzydziestu minut nawet nie ruszyła.

      Po czterech godzinach solidnej nauki poczuła zmęczenie oczu, miała wrażenie, że ktoś nasypał jej piasku pod powieki i że strony książek, które czyta, wykonane są z papieru ściernego. Marzyła tylko o tym, by wrócić do pokoju i położyć się spać. Trzymała kciuki, żeby Kirsty nie przyszła nabuzowana i roztrajkotana, jak to ona, choć wiedziała, że są na to marne szanse. Potarła twarz i uniosła wzrok – prosto w orzechowe oczy Gościa z Kolczykiem.

      Spodziewała się, że natychmiast odwróci spojrzenie, ale tego nie zrobił. Wpatrywał się w nią z kamienną twarzą. Poczuła z rozdrażnieniem, że jej policzki zalewa rumieniec. Nie, nie, nie! Tylko nie na jego oczach!

      Niemniej rumieniec nie należał do najlepiej wychowanych zjawisk i nic sobie nie robił z jej cichych próśb.

      Ocalił ją bibliotekarz, który obwieścił zamknięcie czytelni. Gdy Lisanne spojrzała ponownie, okazało się, że Gość z Kolczykiem zdążył schować laptopa i książki do czarnej płóciennej listonoszki, i ruszyć do wyjścia.

      Lisanne pośpiesznie porwała swoje notatki i poszła w jego ślady, tłumacząc sobie w duchu, że po prostu nie chce zostać sama w tym strasznym starym gmachu. Kiedy potknęła się o próg i upadła na zimne betonowe schody, znajdował się zaledwie kilka metrów przed nią.

      Krzyknęła, upadając boleśnie na kolana i ocierając sobie ręce. Gość z Kolczykiem nawet nie zwolnił kroku, nie wspominając o udzieleniu jakiejkolwiek pomocy. Musiał słyszeć jej krzyk, a mimo to totalnie ją zignorował i odszedł w mrok.

      Obolała i upokorzona Lisanne pozbierała książki z podłogi, przeklinając w myślach czarnowłosego chłopaka, przez którego zdekoncentrowała się z tak fatalnym skutkiem.

      Następnego ranka wygramoliła się z łóżka zdecydowanie za wcześnie jak na kogoś, kto nie planował wstawać przed pierwszą po południu. Miała odrapane dłonie, a kolana pokrywały granatowo-czarne sińce. Ale co gorsza, czuła się posiniaczona w środku. Jak mógł ją tak po prostu zignorować, gdy zrobiła sobie krzywdę? Wiedziała, że sama pomogłaby nieznajomemu, który potknąłby się i rozpłaszczył na ziemi. Co z niego za człowiek?

      Z pewnością nie zamierzała poszukiwać odpowiedzi na to pytanie.

      – Za wcześnie – wyjęczała Kirsty. – I kto, do diabła, pozwolił robotnikom naprawiać ulice pod akademikiem w poniedziałek rano?

      Lisanne wyjrzała przez okno. Żadnych robotników. Kirsty musiała słyszeć dudnienie we własnej głowie.

      Lisanne przewróciła oczami, ale gdy zobaczyła współlokatorkę powaloną kacem pierwszej kategorii, na jej twarz mimowolnie wypłynął pełen współczucia uśmiech.

      – Wygląda na to, że miałaś przyjemną noc.

      Kirsty z trudem oparła się o wezgłowie łóżka i opatuliła kołdrą.

      – Żałuj, że nie przyszłaś, Lisanne, było ekstra. Nasze podrobione dowody spisały się znakomicie. Shawna piła szoty tequili, totalnie się uwaliła.

      Lisanne nie zdołała powstrzymać uśmiechu satysfakcji.

      – A ty co robiłaś? – zapytała z zaciekawieniem Kirsty.

      – Niewiele. Uczyłam się.

      Nie potrafiła się zmusić, by opowiedzieć o fatalnej przygodzie w bibliotece, czy też raczej na schodach biblioteki. A już na pewno nie zamierzała wspominać o udziale Gościa z Kolczykiem w całej historii. Cóż,


Скачать книгу