Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
w tym problemu. Przeważnie Zef był naprawdę fajnym bratem.

      Tak więc zamiast udać się do domu i swoich książek pojechał na uczelnianą siłownię. Zaparkował motocykl, zdjął kask i wszedł do budynku. Wyciskanie i piętnaście kilometrów na bieżni pomogą rozładować część wściekłej energii, której zawsze miał pod dostatkiem.

      W szatni przebrał się w spodnie od dresu i podkoszulek bez rękawów, zabrał ze sobą ręcznik oraz butelkę wody.

      W sali z ciężarami ćwiczyło już dwóch kolesi z drużyny futbolowej, ale całkowicie go zignorowali i skupiali się na własnych sztangach.

      Po niemal godzinie z hantlami i ciężarami ruszył do pomieszczenia z rzędami bieżni, wioseł i rowerków. Ćwiczyła tam niewielka grupka dziewczyn, bez wyjątku w krótkich spodenkach i obcisłych bluzkach. Spoglądały na Daniela łapczywie, więc i on odruchowo zaczął przyglądać się im z zaciekawieniem. Jedna z nich, ruda, była seksowna i definitywnie zainteresowana.

      Westchnął i odwrócił wzrok. Na pewno nie byłaby taka chętna, gdyby się dowiedziała, jaki jest naprawdę. Poza tym woli anonimowe spotkania z nieznajomymi niż studentki. Tak jest łatwiej.

      Skupił się na bieżni i zaczął ćwiczyć, połykając kolejne kilometry. Po dwudziestu pięciu minutach biegu poczuł nagle dotknięcie w ramię i wzdrygnął się, zaskoczony.

      To ta ruda.

      – Oj, przepraszam! – Zachichotała. – Powiedziałam „hej” ze trzy razy! Musiałeś być na serio skupiony.

      Daniel uśmiechnął się niezręcznie, spowolnił maszynę i zeskoczył na podłogę.

      – Tak, masz rację.

      – No więc tak się zastanawiałam: może chciałbyś pójść na kawę? Moje przyjaciółki nie mają czasu, a ja nie cierpię pić kawy sama.

      Daniel rozważył odpowiedź w myślach.

      – Muszę gdzieś jechać – odpowiedział.

      Nie chciał jej całkowicie spławić, ale musiał się zastanowić, jak to rozegrać.

      – A co byś powiedziała na jutro wieczór? W Blue Note przy West River. Wiesz, gdzie to? Przyprowadź koleżanki.

      – Ale czy to miejsce nie jest aby… niebezpieczne?

      – Nie, jest w porządku – zapewnił ją z uśmiechem. – Pracują tam moi przyjaciele.

      Twarz dziewczyny pojaśniała.

      – W takim razie świetnie, brzmi super. Jestem Terri.

      – Daniel.

      – Wiem. – Ponownie zachichotała.

      Zmarszczył lekko brwi. Przeszło mu przez myśl, że być może tak naprawdę ona nie ma ochoty na niego, ale na towar jego brata. Cóż, jeżeli tak, czeka ją rozczarowanie.

      – Ekhm, w takim razie, Danielu, o której się tam spotkamy?

      – Będę po dziewiątej.

      Twój ruch, piękna.

      – Ekstra! To do zobaczenia.

      Odeszła, poruszając zachęcająco biodrami. Daniel oblizał usta.

      Jeżeli chodzi o ogólną zasadę, nie randkował. Nie oznaczało to, że nie miewał kobiet, co to, to nie. Ale może nadszedł czas na nowy rozdział życia i warto spróbować tych całych randek. Może. Pachniało to ogromnym ryzykiem, bo przecież starał się tak wiele ukryć. Lecz w sumie cały rok to jeden wielki nowy początek. Prawda?

      Wraz z narastaniem niepewności ulotniło się całe odprężenie, które udało mu się uzyskać dzięki ćwiczeniom. Wściekły sam na siebie poszedł pod prysznic i dał się uspokoić gorącej, rozgrzewającej skórę wodzie.

      Kiedy skończył, owinął ręcznik wokół swojego szczupłego pasa i wrócił do szatni.

      – Hej, stary!

      Daniel czujnie otaksował wzrokiem dwóch osiłków, od razu oceniając, ile ma miejsca na zamach, gdyby coś strzeliło im do łba. Nie byli od niego wyżsi, ale obaj ważyli dobrze ponad dziesięć kilo więcej.

      Jednakże już sam wyraz twarzy Daniela sprawił, że unieśli ręce na dowód braku złych zamiarów i przezornie się wycofali.

      – Spokojnie, stary! Ja, jakby to… Chciałem cię tylko o coś spytać!

      Daniel wziął głęboki wdech.

      – Czego?

      – Cóż, po prostu zastanawiamy się, bo… słyszeliśmy, że laski naprawdę to kręci. – Chłopak wskazał na tors Daniela.

      – To prawda, niektóre – odparł, powstrzymując się od kpiącego uśmieszku, który cisnął mu się na usta. Doskonale wiedział, jakie będzie następne pytanie.

      – Stary, ależ to musiało piekielnie boleć! – stwierdził drugi osiłek.

      Daniel wzruszył ramionami.

      – Było warto.

      Tym razem już nie wytrzymał i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

      Futboliści unieśli brwi i odwzajemnili uśmiech.

      – Załatwiłeś to sobie w mieście?

      – Jasne. Zrobicie takie w studiu tatuażu TJ’a. Zajmują się tam piercingiem wszelkiego rodzaju.

      Większy osiłek zbladł jak ściana i Danielowi przeszło przez myśl, że koleś zaraz zemdleje.

      – Na serio, stary?

      Daniel roześmiał się w głos.

      – Tak, kolczyki w sutkach to dla TJ’a chleb powszedni. Zakolczykują was, gdzie tylko poprosicie. Gdziekolwiek.

      – Muszę usiąść, człowieku. – Większy z futbolistów osunął się na ławkę, która zaskrzypiała pod jego ciężarem.

      Daniel pokręcił głową i uśmiechnął się do siebie. Pizdeczki.

      Włożywszy ubranie na wciąż wilgotne ciało, sprawdził skrzynkę odbiorczą w telefonie. Zef napisał, że już po sprawie – może wracać do domu.

      Wyszedł na parking i uśmiechnął się na widok swego motocykla. Harley Davidson z 1969 roku, kupił go jako kupę złomu i własnoręcznie odrestaurował. Dwa lata oszczędzania pieniędzy zarobionych podczas weekendowych prac i letnie wakacje spędzane w garażu, ale dopiął swego.

      Gdy dosiadł swej rączej maszyny, dostrzegł Terri szczebioczącą z koleżankami. Pomachała do niego, a on odpowiedział skinięciem głowy. Poczuł przy tym ciarki, mieszankę wyczekiwania i niepokoju.

      Podjechał pod dom i spostrzegł cały szereg samochodów oraz motocykli. Wyglądało na to, że drzwi Zefa Coltona dla wszystkich stały otworem. Ponownie.

      To, że na imprezach u Zefa można dostać w zasadzie wszystko, czego dusza zapragnie, było tajemnicą poliszynela. A zeszłego lata Daniel imprezował naprawdę dużo. Na szczęście wyglądało na to, że szare komórki, którym udało się przetrwać to całe jaranie zioła i grzmocenie wódy, są w niezłej formie, bo jak na razie zajęcia na uczelni nie sprawiały mu problemów.

      Spojrzał z zazdrością na przekazywanego z rąk do rąk jointa, ale pozostał wierny złożonej sobie obietnicy. Żadnego ćpania i picia w dzień przed zajęciami. College swoje kosztował, a on nie zamierzał zniweczyć takiej szansy na przyszłość.

      Poczuł, że ktoś szarpnął go za rękę.

      Niebrzydka blondynka wsparła się na nim, żeby utrzymać się na nogach. Wyglądała na jego rówieśniczkę i Daniel zastanawiał się, czy też studiuje. Miał nadzieję, że nie chodzą na tę samą uczelnię – starał się trzymać swoje życie rodzinne,


Скачать книгу