Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
kochana! Ale super! Jesteś przezajebista! – krzyknęła. – Wiedziałam, że coś ukrywasz, choć nie mam zielonego pojęcia, czemu miałabyś kryć się z czymś tak fantastycznym!

      – Bo jeszcze nie wiem, czy coś z tego będzie.

      – Ale jeżeli chcą, żebyś u nich śpiewała, to musiałaś się im spodobać.

      – Może…

      – I zaprosili cię na jutrzejszy wieczór.

      – No tak, ale…

      – Dobrze, przede wszystkim musimy cię wyszykować, a to wymaga nieco pracy.

      – Że co, proszę?

      – Musimy zrobić cię na bóstwo, aby się upewnili, że dokonali właściwego wyboru.

      – Zależy im na moim śpiewie, nie na wyglądzie.

      Kirsty przewróciła oczami.

      – To faceci. Oczywiście, że twój wygląd ma dla nich znaczenie! Jak udało ci się skończyć liceum bez znajomości tego podstawowego faktu, moja droga współlokatoreczko? Ale nic się nie bój, zajmie się tobą Kirsty, królowa szmiry, wielka mamuśka efektownych przeobrażeń. Ty musisz jedynie oddać się w moje ręce, zamknąć buzinkę i cieszyć się przygodą.

      – Okej, ale żadnych szpilek.

      – Którego słowa w „zamknąć buzinkę” nie zrozumiałaś? – warknęła Kirsty.

      Lisanne więcej się nie odezwała. Nie chciała nawet drążyć tego, że Kirsty, ewidentnie wielka znawczyni mody, przypuszczalnie nie wie, co znaczy „królowa szmiry”… Tak, lepiej po prostu zdać się na nią i zamknąć buzinkę.

      Następnego wieczoru, po zjedzeniu wczesnej kolacji, Kirsty podkasała wyimaginowane rękawy i zabrała się do dzieła. Po dwóch godzinach, dwóch wyczerpujących godzinach, Lisanne ujrzała w lustrze nieznajomą postać.

      – Wyglądasz jak sto baniek, dziewczyno – powiedziała Kirsty pokrzepiająco.

      – Yyy… – wydusiła z siebie Lisanne, oceniając podkreślone kredką powieki, ciemnorubinowe usta i błyszczące włosy.

      – Podziękujesz mi później, gdy już będziesz opędzała się od całego klubu facetów – powiedziała Kirsty, puszczając oczko.

      Lisanne zamknęła oczy i pomodliła się, żeby do tego nie doszło. Tłumaczyła sobie, że nawet gdyby, to wyłącznie dlatego, że Kirsty ubrała ją w jedną ze swoich wielu świętokradczo krótkich spódniczek i sięgające kolan skórzane kozaki. Większość facetów zapewne nie zauważy nic więcej. No może jeszcze obcisłą bluzkę, ale już na pewno nie twarz.

      Poczuła na ramieniu delikatną dłoń współlokatorki.

      – Pójdzie ci świetnie. Wyglądasz gorąco, że ja pierdolę. Moja malutka diwa – rzekła z czułością, po czym pocałowała Lisanne w policzek.

      Przerwało im pukanie do drzwi.

      – To pewnie Shawna – rzuciła Kirsty i pobiegła otworzyć.

      Shawna przekroczyła próg pokoju, po czym stanęła jak wryta i totalnie zszokowana, wbiła wzrok w Lisanne.

      – Wygląda świetnie, nie zaprzeczysz. – Kirsty wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

      – No tak – wydukała Shawna. – Jak na studentkę muzyki.

      Kirsty przewróciła oczami.

      – Po prostu przyznaj, że jestem genialna, a ona wygląda bosko.

      – Skoro tak mówisz – skwitowała jej słowa Shawna, wzruszając ramionami i mierząc Lisanne piorunującym wzrokiem, a ta splotła ręce na piersiach i odwzajemniła się jej tym samym.

      Gra się rozpoczęła.

      Gdy dotarły na miejsce, okazało się, że kolejka do klubu sięga przecznicę dalej.

      – Na pewno nie zamierzam w niej stać – prychnęła Shawna, rzucając Lisanne zirytowane spojrzenie, jak gdyby to ona odpowiadała za ten stan rzeczy.

      – Idź i powiedz temu facetowi przy wejściu, kim jesteś – powiedziała niecierpliwie Kirsty.

      – Słucham? – odparła gwałtownie Lisanne.

      – Shawna ma rację – ponagliła ją współlokatorka. – Będziemy tu kwitły do rana.

      – Nie mogę! To znaczy oni nie…

      – Lisanne! – nie ustępowała Kirsty. – Po prostu to zrób! Rusz swój słodki tyłeczek i zażądaj, żeby nas wpuścili!

      – Albo pójdziemy gdzie indziej – dorzuciła z pogardliwym uśmieszkiem Shawna.

      Owładnięta przerażeniem i poczuciem nadciągającego upokorzenia Lisanne z walącym w piersi sercem podążyła ku wejściu do klubu.

      – Kolejka jest tam – rzucił od razu bramkarz.

      – Tak, wiem. – Lisanne odkaszlnęła. – Ale mógłbyś przekazać Royowi, że Lisanne… to znaczy, że LA przyszła.

      Bramkarz zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów.

      – Jesteś znajomą Roya? Okej, możesz wchodzić.

      Lisanne była tak wstrząśnięta, że ledwie ustała na nogach, ale Kirsty zasadziła jej kuksańca łokciem i wymownie mrugnęła.

      – A moje przyjaciółki?

      – Jasne, kochana. Wbijajcie.

      Kirsty przekroczyła drzwi klubu pewnym krokiem.

      – Wow! Ale zajebiście! – zawołała radośnie. – Nawet nie sprawdził nam dowodów.

      Lisanne była w kompletnym szoku, a Shawna milczała wkurzona.

      Lisanne musiała przyznać, że klub prezentował się znacznie lepiej po zmroku i gdy był wypełniony ludźmi. Przestał wyglądać niczym speluna jakiejś subkultury. Choć nie sprawiał już wrażenia przytulnej nory dla seryjnych morderców, to nadal emanował hipnotyzującą i pachnącą niebezpieczną atmosferą – w klimacie zresztą większości klienteli. Nigdy w życiu nie widziała tylu tatuaży – i to na samych tylko dziewczynach.

      Pomimo efektownej transformacji Lisanne nadal czuła się jak kujonka z pierwszego roku studiów, którą zresztą była. Jak ryba wyrzucona na brzeg.

      – Chodźcie po drinki – zawołała Kirsty, niepomna, że nie minęła nawet doba, odkąd wykurowała kaca po ostatniej imprezie.

      Gdy szły w stronę zatłoczonego baru, Lisanne dostrzegła Gościa z Kolczykiem. Wisiała na nim jakaś ruda dziewczyna, a on ocierał się o nią biodrami w sposób, który zapewne jest zakazany w pięćdziesięciu jeden stanach. Trudno było uznać to za taniec, przypominało raczej kopulowanie w rytm muzyki, no i w ubraniach. Ale bez dwóch zdań wyglądało seksownie. Lisanne zdziwiła się, że parkiet pod nimi jeszcze nie zapłonął.

      Ruda trzymała ręce w jego tylnich kieszeniach, ściskając bardzo przyjemnie wyglądający tyłeczek. Nie musisz być wybitnym rozmówcą, jeżeli spędzasz cały wieczór z językiem w cudzym gardle.

      Ten wiedźmowaty monolog wewnętrzny zirytował Lisanne. Ale wydało jej się po prostu niesprawiedliwe, że stoi tu odstrzelona, że wygląda seksowniej, niż w ogóle mogła sobie wyobrazić, a on nie ma nawet pojęcia o jej obecności.

      To dupek, pamiętasz? Chcesz zostać kolejnym trofeum, które zaliczy w łóżku?

      Poczuła się absurdalnie, pomaszerowała więc za Kirsty do baru, gdzie zamówiła wodę z lodem. Shawna rzuciła jej pogardliwe spojrzenie, po czym zaczęła skupiać na sobie całą uwagę Kirsty. Ta dzielnie starała się włączyć Lisanne do rozmowy, ale przez wrodzoną sukowatość


Скачать книгу