Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
ramionami.

      – Po prostu się razem bawiliśmy.

      – Och.

      Lisanne nie była przyzwyczajona do osób, które tak beztrosko wypowiadają się o, hmm, o seksie.

      – Nie wygląda na zadowoloną.

      – To nie mój problem – odparł, ponownie marszcząc brwi. – Dostała, czego chciała.

      Lisanne nie wiedziała, co odpowiedzieć.

      Położył się na trawniku, podpierając głowę na łokciu i wyciągając nogi. Następnie wydobył ze spodni wymiętoszoną paczkę papierosów i zapalił jednego, wciągając z namaszczeniem dym.

      – Palenie naprawdę szkodzi – stwierdziła Lisanne karcąco.

      Daniel popatrzył na nią z rozbawieniem.

      – Poważnie? Pierwsze słyszę.

      Przewróciła oczami, na co Daniel mrugnął w jej kierunku i ponownie głęboko się zaciągnął.

      Leniwie wypuścił dym przez nos, a ona patrzyła, jak obłoczki unoszą się w powietrzu, a po chwili znikają, rozwiane delikatnym wietrzykiem.

      I wtedy coś zauważyła.

      – Wcale nie słuchałeś iPoda.

      Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.

      – No tak, nie słuchałem.

      – Tam, w bibliotece, wcale nie miałeś słuchawek w uszach.

      – Nie – odparł. Nagle wydał jej się zdenerwowany, a wręcz zaszczuty.

      – Ale alarm…

      – I co z nim? – warknął.

      Wściekły ton, który pojawił się w jego głosie, zaskoczył Lisanne. Zawahała się.

      – Nic… – wymamrotała.

      Zmrużył oczy, ale po chwili spojrzał gdzieś w dal.

      – Nieważne. Muszę już iść.

      – Ale jeszcze nie skończyliśmy…

      Nie odpowiedział. Po prostu zgasił niedopałek o trawnik i wystrzelił go palcami w bok.

      – Hej! Nie śmieć! Jakiś ptak może to zjeść.

      Nawet na nią nie spojrzał. Podniósł się i odszedł.

      Została sama. Nie miała pojęcia, co się, do cholery, stało.

      Nie, na pewno tak łatwo się z tego nie wywinie. Nie po tym, jak tak dobrze zaczęli się dogadywać. Pozbierała się z trawy i pobiegła za nim.

      – Daniel!

      Nie zwolnił kroku.

      – Daniel!

      Żadnej reakcji.

      Podgoniła go na kilka kroków i zwolniła. Wołała, ale się nie odwrócił, nawet nie spojrzał.

      Złapała go za ramię. Odwrócił się tak gwałtownie, z uniesionymi w obronnym geście pięściami, że aż odskoczyła na kilka metrów. Gdy zobaczył, że to ona, nieco się rozluźnił, ale tylko nieco.

      – Daniel?

      – Co? – rzucił ostro.

      – Wołałam cię. Nie słyszałeś.

      – Zamyśliłem się – odparł ze wzruszeniem ramion.

      – Nie. Ty naprawdę nie słyszałeś.

      Stracił panowanie nad sobą, jego oczy przesłoniły mrok i furia.

      – Czego ode mnie chcesz?

      – Nie słyszałeś mnie, prawda?

      Próbował się od niej uwolnić, ale nie dała za wygraną, mocno trzymając go za ramię.

      – Nie słyszałeś mnie!

      – Spadaj! – burknął i odepchnął ją brutalnie.

      Lisanne spuściła bezradnie ręce wzdłuż ciała i… nagle zabrakło jej tchu.

      – Nie mogłeś mnie usłyszeć… – wyszeptała.

      Odwrócił się od niej z rozdrażnieniem, ale Lisanne zdążyła dostrzec rozpaczliwy ból, rysujący się na jego twarzy.

      – Ty nie słyszysz.

      ROZDZIAŁ 3

      Daniel stał wpatrzony w zdezorientowaną twarz Lisanne i czuł, jak krew tężeje mu w żyłach.

      – Proszę… proszę, nie mów o tym nikomu – wydukał, zerkając nerwowo na studentów za jej plecami.

      – Nie rozumiem – wyszeptała Lisanne – wydajesz się taki…

      Zabrakło jej słów.

      – Normalny? – dokończył za nią tonem pełnym goryczy.

      – Jak… jak ty to robisz?

      Zwilżył wargi i ponownie rozejrzał się, zdenerwowany. Nie potrafił z nią rozmawiać, nie tam, gdzie wszyscy się na nich gapili, a ktoś mógł też słuchać.

      – Czy możemy gdzieś stąd pójść? – zapytał błagalnie.

      – Oczywiście.

      Ulżyło mu, że od razu się zgodziła. Kiwnął głową i ruszył przez dziedziniec. Miał zaciśniętą szczękę i wprost emanował napięciem.

      Lisanne musiała niemal biec, by dotrzymać mu kroku w szybkiej wędrówce przez dziedziniec.

      – Dokąd idziemy? – wysapała, ledwo łapiąc powietrze.

      Kiedy zobaczyła, że kieruje się ku lśniącemu czarnemu motocyklowi, niemal puściły jej nerwy. Sięgnął do juków, wyjął kask i podał go jej bez żadnego komentarza.

      – Ale ja nigdy wcześniej tego nie robiłam – rzuciła, bezradnie wskazując na maszynę rękami i przygryzając wargę.

      Tym razem się nie uśmiechnął.

      – Jeździłaś kiedyś na rowerze?

      – Jasne, że tak!

      – No to wiesz, o co chodzi. Po prostu się trzymaj.

      Z gracją przerzucił nogę nad siodełkiem i wyciągnął ku niej dłoń. Odwzajemniła ten gest i usiadła za jego plecami. Zaufała mu. Sięgnęła do tyłu w poszukiwaniu uchwytu dla pasażera. Ale go nie znalazła. Daniel postawił sprawę jasno, złapał ją za nadgarstki i zdecydowanym ruchem oplótł jej ręce wokół swojego pasa.

      Lisanne ścisnęła go z całej siły, miał ciepłe i twarde ciało. Gdy silnik ożył z gardłowym rykiem, zamknęła oczy, a kiedy kopniakiem złożył podpórkę i ruszył na jezdnię, zaczęła piszczeć.

      Przyśpieszył ostro, a Lisanne, oszołomiona prędkością, euforią i nutką strachu, przywarła do niego jeszcze mocniej.

      Jechali mniej więcej piętnaście minut, Daniel brawurowo manewrował pośród niewielkiego ruchu. Pomimo szoku, jakiego zaznały jej zmysły, Lisanne stopniowo przyzwyczajała się do bodźców towarzyszących jeździe i zaczęła odczuwać przyjemność z bliskości Daniela. Lecz w tym momencie przypomniała sobie okoliczności, które sprawiły, że znalazła się w tym miejscu, i jej gardło ścisnęło się ze strachu.

      Może pomyliła się w swojej ocenie, ale jeżeli tak, to dlaczego tak na nią spojrzał? Dlaczego błagał, żeby nikomu nie mówiła? Jakby była jakąś paplą! Dlaczego tak się zdenerwował?

      Motocykl zaczął zwalniać i Daniel zatrzymał się przed tanią knajpką, zrobioną na stary wagon kolejowy.

      Cisza, która nagle zapadła po


Скачать книгу