Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
martwiła się o Daniela. Był bardzo spokojny, a żar, który tak w nim uwielbiała, jakby przygasł.

      Przygarbiony i ze zwieszoną głową, poczłapał po schodach do jej pokoju. Może to tylko zmęczenie, tłumaczyła sobie. Całą noc spędził na komisariacie, więc pewnie nie zmrużył oka. Ponownie poczuła się winna – w czasie gdy ona smacznie spała we własnym łóżku, on zmagał się z Bóg wie jakimi przeciwnościami.

      Otworzyła drzwi i zobaczyła z ulgą, że Kirsty wyszła na poranne zajęcia. Poprowadziła Daniela za rękę do swojego łóżka, pchnęła go delikatnie i powiedziała, żeby usiadł.

      – Zaparzę ci kawy – zaproponowała cichutko.

      Kiwnął głową, ale nie wypowiedział ani słowa, zamiast tego rozwiązał buty i oparł się o poduszki. Gdy Lisanne wróciła z kawą, twardo spał, zwinięty na boku.

      Usiadła obok niego ostrożnie, podniosła książkę i oddała się lekturze, od czasu do czasu sącząc kawę. Daniel westchnął ciężko i objął ją w talii, wtulając głowę w jej biodro.

      Przyglądała się w milczeniu jego obliczu, dostrzegła na nim wycieńczenie, miał ciemne worki pod oczami. Policzki pokrywał lekki zarost, a ona zarumieniła się na myśl o tym, jak by to było pocałować jego nieogoloną twarz.

      Skrzyżowała nogi i wzięła kolejny łyk kawy, chciała się odprężyć. Miała wrażenie, że jej ciało jest nieustannie nabuzowane – reagowało na obecność Daniela, gotowe na seks.

      Nie mogła w to uwierzyć. Wcześniej nie znała takich odczuć. Nie wiedziała, że dziewczyny mogą być tak napalone jak faceci. A jednak.

      Lecz chwilę później poczuła się jak skończona egoistka, która nie potrafi myśleć o niczym innym, podczas gdy on miał za sobą koszmarną noc. Potrzebował teraz jej przyjaźni. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy kiedykolwiek chciał od niej czegoś więcej. Ale przecież wczoraj… wykroczyli daleko poza przyjaźń.

      Ponownie na niego spojrzała. Miał lekko rozchylone usta, jego posiniaczony policzek zaczynał puchnąć. Zbeształa się w duchu, że nie przyniosła mu lodu. Choć i tak by nie zdążyła, bo zasnął niemal natychmiast. Jego oczy drżały lekko pod zamkniętymi powiekami, ciekawiło ją, o czym śni. Długie ciemne rzęsy dotykały policzków, gdyby nie zarost, wyglądałby na znacznie młodszego niż w rzeczywistości.

      Westchnęła, próbując skupić uwagę na książce. W pewnym momencie zarzucił na nią lewą nogę, więc czytała przez prawie dwie godziny, opleciona Danielem. Zachwycił ją fakt, że lgnął do niej przez sen. Chciałaby, żeby zachowywał się tak samo, gdy jest przytomny.

      Nagle drzwi do pokoju otworzyły się na oścież, a Lisanne aż podskoczyła. Do środka wparowała Kirsty, za którą wlekła się Shawna.

      – O Boże! Przepraszam! – jęknęła współlokatorka, która stanęła jak wryta i wbiła wzrok w Daniela.

      Shawna wyglądała, jakby połknęła pół litra soku z cytryny.

      Daniel poruszył się, rozespany, po czym usiadł, ziewając.

      – Cholera, przepraszam, laleczko. Zasnąłem? Która godzina?

      – Piętnasta – odparła Lisanne.

      – Kurde, Sirona! Powinienem iść… – Stęknął pod nosem. – Hej, Kirsty!

      Kirsty pomachała w odpowiedzi, podczas gdy Shawna rzuciła sprośnym głosem:

      – Cześć, Daniel.

      Oczywiście nie był w stanie wychwycić jej tonu, ale mógł dostrzec zalotne spojrzenie.

      – Cześć, Shawna – odparł ze zdawkowym skinięciem głowy.

      Lisanne nie przejmowała się jak zwykle zdzirowatym zachowaniem Shawny. Martwiła się tylko o niego.

      – Zaparzyć ci nową kawę? Tamta już dawno wystygła.

      Pokręcił głową, mamrocząc coś o sprawach, którymi musi się zająć. Lisanne skrzywiła się, nie wiedziała, o co może chodzić. W każdym razie na pewno potrzebował podwózki.

      – Kirsty, możesz odwieźć Daniela?

      – A co się stało z twoim motocyklem? – wtrąciła się ordynarnie Shawna, nie dając Kirsty odpowiedzieć.

      Wścibska szmata, pomyślała Lisanne.

      – Jasne, nie ma sprawy – odrzekła Kirsty i sięgnęła po kluczyki.

      Była to jedna z cech, którą Lisanne pokochała w swojej współlokatorce. Przez połowę czasu Kirsty zachowywała się jak cheerleaderka na gazie rozweselającym, lecz gdy widziała, że chodzi o coś ważnego, pomagała bez chwili wahania.

      Ale Daniel tylko potarł oczy i ponownie ziewnął.

      – Nie, dzięki. Muszę załatwić jeszcze kilka spraw – powtórzył, rozciągając ramiona nad głową i nieświadomie naprężając mięśnie, czym niemal wywołał u Shawny ślinotok. – Napiszę do Roya. On mnie podwiezie.

      Spuścił nogi z łóżka i zaczął wkładać buty. Lisanne od razu poczuła pustkę u boku.

      Zanim wyszedł, uśmiechnął się do niej i ucałował ją w czoło.

      – Widzimy się jutro na zajęciach. Napiszesz do mnie później?

      – Jasne – odparła z wymuszonym uśmiechem.

      Puścił jej oczko, skinął głową Kirsty i całkowicie zignorował Shawnę, która bez słowa pożegnania odwróciła się na pięcie i ruszyła za nim, zasypując go pytaniami.

      Kiedy tylko zniknęli w korytarzu, Kirsty przeszła w tryb przesłuchania.

      – Boziu kochana! Pieprzycie się?! Ale słodko się do ciebie tulił. Rany boskie! Daniel Colton! Serio wymiata w łóżku? Ile byś mu dała w skali od jeden do dziesięciu?

      Lisanne zaczerwieniła się i próbowała zbyć sprawę śmiechem.

      – Tylko się przyjaźnimy, Kirsty.

      – Sranie w banie! Widziałam was, Lis. Jest totalnie twój. A to, co ty czujesz do niego, jest oczywiste. Ale jaja! No, to czas najwyższy na szczegóły.

      Lisanne zaprzeczyła ruchem głowy.

      – Muszę iść na skrzypce. Widzimy się później.

      – Niech ci będzie! – rzuciła Kirsty, nadąsana. – Ale nie wywiniesz się tak łatwo, młoda panno! Chcę wiedzieć wszystko. A nawiasem mówiąc, czemu potrzebował transportu?

      – Ach – odparła Lisanne niepewnie. – Ma jakiś… problem z motocyklem.

      Co w sumie było po części prawdą.

      Porwała futerał ze skrzypcami, torbę z nutami i wybiegła z pokoju.

      Na zajęciach jej zwykła koncentracja zniknęła bez śladu i profesor Crawford co rusz unosił z zaskoczeniem brwi. Lisanne zdołała jedynie wydukać przeprosiny i złożyć obietnicę, że za tydzień bardziej się postara.

      Na pewno nie pomogło, że w pewnym momencie usłyszała dźwięk SMS-a i aż płonęła z chęci sprawdzenia, czy to wiadomość od Daniela.

      Gdy tylko zajęcia dobiegły końca, jeszcze zanim profesor zamknął za sobą drzwi, zanurkowała pod ławkę do plecaka w poszukiwaniu komórki.

      SMS był od Daniela.

      Dzięki.

      Spojrzała na ten krótki komunikat i poczuła łzy napierające na oczy. Jakież to głupie. Przysłał jej wiadomość. Podziękował. Więc po co dramatyzować?

      Rozdrażniona swoją żenującą postawą, powlekła się z powrotem do


Скачать книгу