Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
się.

      – Zdecydowanie. – Dała mu szybkiego buziaka w policzek. – Już wiem, skąd się wzięła twoja reputacja, jest jak najbardziej zasłużona.

      Daniel poczuł, jakby dała mu w twarz.

      Lisanne zauważyła, że z jego twarzy zniknął błogi wyraz, spojrzał na nią gniewnie.

      – Co takiego?

      Przełknęła nerwowo ślinę, widziała wściekłość zasnuwającą jego oblicze.

      – No, dziewczyny zabijają się, żeby tylko się z tobą przespać. Nie musisz się nawet o nie starać. Mówię po prostu, że… wiem już dlaczego.

      Daniel stoczył się z łóżka i zaczął wkładać dżinsy. Nie potrafił wyjaśnić tego ataku gniewu, nawet samemu sobie. W końcu nie powiedziała niczego sprzecznego z prawdą. Ale musiała rozumieć, że była dla niego czymś więcej niż przygodnym ruchankiem. Byli przecież przyjaciółmi, na miłość boską!

      – Dokąd idziesz? – zapytała nerwowo, po czym od razu zbeształa się w duchu, gdyż ponownie mówiła do jego pleców. To niewybaczalne, że wciąż o tym zapomina.

      Klepnęła go w ramię, ale nie odwrócił się i nie spojrzał na nią.

      – Przyniosę twoje ubranie z suszarki – wymamrotał i zanim zdążyła zastanowić się nad kolejnymi słowami, już go nie było.

      Oparła się o zagłówek i zastanawiała, dlaczego tak się zezłościł. Co takiego powiedziała? Nie wysunęła przecież żadnych roszczeń. Pomimo że rozpaczliwie pragnęła, aby zaproponował, że będą dla siebie „na wyłączność”, sama nie chciała wyjść na desperatkę czy nadmierną optymistkę. W końcu to ona zainicjowała to wszystko.

      Gryzła nerwowo końcówkę palca, gdy z ulgą zauważyła, że otwierają się drzwi.

      Ale stanął w nich ktoś inny. Dwudziestokilkulatek z tatuażami pokrywającymi oba przedramiona, licznymi kolczykami i furią wymalowaną na twarzy.

      Lisanne owinęła się szczelnie kołdrą, boleśnie świadoma, że nawet najgłośniejsze wzywanie Daniela jest na nic.

      – Coś mu zrobiła? – warknął mężczyzna.

      Lisanne wlepiła w niego wzrok, jej serce galopowało jak szalone.

      – Gadaj! – wrzasnął. – Dlaczego mój mały braciszek wygląda, jakbyś właśnie zastrzeliła mu ukochanego szczeniaka?

      – Ja… ja…

      – Mam po dziurki w nosie zdzir, które traktują go jak zabawkę do rżnięcia. On też ma uczucia, do chuja pana! Ale ty pewnie masz to gdzieś.

      Wstrząśnięta Lisanne nie wydusiła z siebie ani słowa. Nie miała pojęcia, co wywołało tę tyradę i dlaczego starszy brat Daniela patrzy na nią z mordem w oczach.

      Zmrużył jadowicie oczy.

      – To ty, prawda? Ta wokalistka. Mówiłem mu, żeby trzymał się od ciebie z daleka. Mówiłem mu, że rozerwiesz jego serce na strzępy. Że jesteś niebezpieczna. Dlaczego nie możesz zostawić go w spokoju?!

      Lisanne czuła, jak łzy rozsadzają jej oczy, z całej siły zaciskała kołdrę w dłoniach i zerkała z nadzieją na drzwi, licząc, że zaraz ukaże się w nich Daniel i wyjaśni bratu, że to jedno wielkie nieporozumienie.

      – Ostrzegam cię, kurwa… – wysyczał Zef – że…

      Ale czymkolwiek chciał jej zagrozić, nie dokończył, gdyż do pokoju wrócił Daniel.

      – Co tu się dzieje? – zapytał, widząc wściekłość brata oraz przerażenie Lisanne.

      Nikt nie odpowiedział.

      – Spytałem, co tu się, kurwa dzieje?! – powtórzył ze złością, podnosząc głos.

      Zef zwrócił ku niemu twarz.

      – Uciąłem sobie pogawędkę z twoją kobietką, braciszku. Nic wielkiego.

      Daniel przeniósł wzrok na wystraszoną dziewczynę.

      – Lisanne?

      – Tylko rozmawialiśmy – wydukała, spuszczając wzrok na łóżko.

      Daniel z frustracją przeczesał włosy dłonią.

      – Przestańcie! – rzucił. – Przestańcie traktować mnie jak jebanego półgłówka.

      Zef w uspokajającym geście położył dłoń na jego ramieniu, ale Daniel ją strącił, po czym cisnął w Lisanne ubraniami.

      – Ubieraj się – zarządził. – Odwiozę cię do domu.

      Wyszedł, zostawiając Zefa i Lisanne gapiących się na siebie.

      Gdy Zef zamknął za sobą drzwi, ubrała się pośpiesznie, ocierając łzy. Dopóki Daniel nie zaczął nagle zachowywać się dziwnie, było to najlepsze popołudnie w jej życiu. A teraz nienawidził jej także jego brat. Nie rozumiała, co się dzieje.

      Zeszła po cichu schodami, przestępując faceta śpiącego na najniższym stopniu.

      Daniel zapiął swoją przemoczoną skórzaną kurtkę. Nawet nie spojrzał na Lisanne. Po prostu otworzył drzwi i wyjął z kieszeni kluczyki do motocykla.

      Ignorując lekką mżawkę, która nadal leciała ze stalowego nieba, przerzucił nogę nad siedzeniem motocykla. Nadal nie patrzył na Lisanne i czekał, aż zajmie swoje miejsce z tyłu. Niepewnie oplotła go rękami w pasie, ale nie zareagował. Tym razem ryk silnika nie zadziałał kojąco, a raczej jak wykrzyknik akcentujący jej rozpacz.

      Daniel jechał w stronę college’u z nierozważną szybkością, a następnie zahamował ostro pod drzwiami akademika i poczekał, aż zejdzie z motocykla. Oddała mu kask, który wrzucił do juków. Nachyliła się, by pocałować go na do widzenia, potrzebowała choć namiastki bliskości, ale on ruszył i odjechał, nim zdążyła wypowiedzieć choć słowo.

      – Zastanawiałam się, ile czasu minie, zanim zauważy, że jesteś po prostu sztywną dziwką – powiedział czyjś głos.

      Lisanne odwróciła się i zobaczyła Shawnę, opierającą się o mur z zadowolonym wyrazem twarzy.

      – Colton w końcu oprzytomniał, co? Zobaczył, że stać go na lepszą? A może po prostu słabo się bzykasz?

      Lisanne nie potrafiła odpowiedzieć, zarówno jej umysł, jak i ciało były przeładowane emocjami. Pobiegła do pokoju ze słowami Shawny pobrzmiewającymi w uszach.

      W pokoju panował mrok, a gdy zapaliła światło, blask ją oślepił. Oszołomiona usiadła na łóżku, zgarbiła plecy. Zobaczyła, że Kirsty zostawiła jej liścik, w którym pisała, że jeżeli Lisanne ma ochotę na wspólną pizzę, to o dwudziestej powinna być z powrotem.

      Pizza? Tak jakby mogła w ogóle myśleć o jedzeniu. Musiała dowiedzieć się, co ugryzło Daniela. Musiała.

      Zrozpaczona, wyciągnęła telefon i napisała:

      L: Co się stało? Nie rozumiem.

      Odpisz, proszę. LA xx.

      Czekała i czekała, ale odpowiedź nie nadeszła.

      ROZDZIAŁ 7

      Daniel pędził ponad 140 km/h, gdy dostrzegł w lusterku niebiesko-czerwone światła. Zatrzymując się przy krawężniku, zaklął głośno i soczyście. Najwyraźniej, po kłótni z Lisanne, jego dzień miał stać się jeszcze gorszy.

      Gliniarz wyszedł z radiowozu, pokręcił ze znużeniem głową i gestem nakazał Danielowi ściągnąć kask.

      – Wiesz, ile jechałeś?

      – Nie,


Скачать книгу