Dziewczyna, którą znał. Tracey Graves

Читать онлайн книгу.

Dziewczyna, którą znał - Tracey Graves


Скачать книгу
kociąt, które aktualnie mieszkają w kartonie pod moim łóżkiem. Spędzam godzinę, leżąc na podłodze naprzeciwko nich, wsłuchując się w uspokajające miauczenie, aż w końcu ból głowy mija. Przygotowuję sobie miskę płatków i kiedy kończę jeść, zakładam piżamę, a następnie wślizguję się do łóżka z książką, mimo że jest dopiero dwudziesta trzydzieści.

      Godzinę później dzwoni telefon. Nie mam zapisanego numeru, bo niewiele osób do mnie dzwoni. Pozwalam działać mojej automatycznej sekretarce, żeby mieć czas, aby zdecydować, czy chcę rozmawiać z tą osobą. To strasznie denerwuje moją mamę. Wyprowadza też z równowagi Janice, która zawsze krzyczy: „Odbierz, Annika! Wiem, że tam jesteś i wiem, że chcesz ze mną rozmawiać”.

      Chcę pozwolić automatycznej sekretarce wykonać swoją pracę, ale wtedy przychodzi mi do głowy, że może to być Jonathan, więc odbieram już po kilku sekundach.

      – Halo?

      To on. Zalewa mnie fala euforii. Ponadto głos Jonathana zawsze wydaje mi się bardzo kojący. Nigdy nie mówi za głośno i jest coś komfortowego w sposobie, w jaki układa słowa w zdania. Jego głos jest jak melodia. Audrey natomiast brzmi jak sygnał mgłowy, ilekroć wpada do pokoju, a sposób, w jaki układa słowa, nie jest melodyjny. Brzmi jak death metalowy wrzask.

      – Nie obudziłem cię, prawda?

      Jest dopiero dwudziesta pierwsza trzydzieści, ale nikt nie zna tak dobrze moich zwyczajów związanych ze snem jak on.

      – Nie, nie obudziłeś mnie. Czytam w łóżku.

      – Mogę wyjść z tobą w niedzielę – mówi.

      – To świetnie! – rzucam trochę zbyt głośno.

      – Dobrze, cóż. To tylko lunch, tak?

      – To właśnie powiedziałam w wiadomości. To tylko lunch.

      – Tak, wiem. Miałem na myśli… nieważne. Może być lunch. Lunch będzie świetny. Chcesz, bym przyjechał po ciebie do domu?

      – W niedzielę rano będę w teatrze dziecięcym. Możesz stamtąd mnie odebrać? Około dwunastej.

      – Pewnie.

      – Dobrze. Więc do zobaczenia.

      – Dobranoc – mówi.

      – Dobranoc.

      Po skończeniu rozmowy, nie wracam od razu do książki. Następne pół godziny rozmyślam o Jonathanie, wracając myślami do ważnych momentów, które przeżyliśmy, będąc razem, a kiedy budzę się rano, jest pierwszą osobą, o której myślę.

      10

      Annika

UNIWERSYTET ILLINOIS URBANA-CHAMPAIGN 1991

      Odgłos kroków na chodniku odbijał się głośnym echem. Odwróciłam się, by zobaczyć biegnącego w moim kierunku Jonathana. Gdy wychodziłam, był pogrążony w rozmowie z Erikiem i kilkoma innymi graczami, więc założyłam, że pójdzie z nimi na kolację. Znów graliśmy razem i teraz udało mi się wygrać. Jonathan jednak zdawał się nie mieć nic przeciwko temu.

      – Lubię z tobą grać, Annika – powiedział.

      Poczułam rozchodzące się po całym ciele ciepło, ponieważ podobne wyznanie usłyszałam dotychczas tylko od Erica, ale nie pamiętałam, by wywołało u mnie podobną reakcję. Rozmowa z Jonathanem przychodziła mi coraz łatwiej; już nie czułam się spięta i nie jąkałam się, odpowiadając.

      – Hej – zagaił, gdy mnie dogonił. – Zapomniałaś swojej książki.

      Wyciągnął rękę i dostrzegłam w jego ogromnych dłoniach mój egzemplarz Sensu i świadomości.

      – Dziękuję.

      – Robi się ciemno, nie powinnaś wracać sama do domu.

      – Wszyscy zawsze idą na wspólną kolację.

      – A dlaczego ty nie?

      – Nie chcę. – Włożyłam książkę do plecaka, po czym razem przeszliśmy przez jezdnię. Zazwyczaj nie znosiłam krótkich pogawędek z ludźmi, ale tym razem ciekawość wzięła górę. – A dlaczego ty nie poszedłeś z nimi?

      – Pracuję. W soboty i niedziele jestem barmanem w Illini Inn. Byłaś tam kiedyś?

      – Nie.

      – Powinnaś wpaść, na przykład, gdy ja będę miał zmianę.

      – Nie chodzę do barów.

      – Och. – Podciągnął wyżej ramię plecaka i przez kolejną minutę szliśmy w ciszy.

      – Rozważałaś kiedykolwiek wzięcie udziału w zawodach grupowych? Eric powiedział, żebym spróbował i chyba tak zrobię.

      – Nie.

      – Dlaczego?

      – Nie chcę.

      – Musi być jakiś powód.

      – To dla mnie zbyt dużo.

      – Natłok zajęć w tym semestrze?

      – Z zajęciami daję radę, ale dodatkowo dwa dni w tygodniu jestem wolontariuszem w klinice weterynaryjnej, a w niedziele mam klub szachowy. To mi wystarczy. – Potrzebowałam więcej wolnego czasu niż inni ludzie, żeby poczytać, wyspać się i pobyć sama ze sobą. – Jeśli tak bardzo podobają ci się szachy, dlaczego dołączyłeś do klubu dopiero na ostatnim roku? – spytałam.

      – To mój pierwszy rok tutaj. Przeniosłem się z Northwestern.

      – Och.

      Zatrzymał się nagle.

      – Dziękuje ci. Jesteś dosłownie jedyną osobą, która po usłyszeniu tego nie spytała natychmiast dlaczego.

      Również stanęłam.

      – Nie ma za co.

      Wpatrywał się we mnie przez kilka sekund skonsternowany, a potem znów ruszyliśmy.

      – Dlaczego zawsze pachniesz chlorem?

      – Naprawdę o to chcesz mnie zapytać?

      – Tak.

      – Pływam prawie codziennie, tak dla sportu. Przez długi czas byłem niższy od moich rówieśników, więc nie grałem w futbol ani koszykówkę, a jeśli nie zacznie się wcześnie, to potem trudno jest nadrobić zaległości. W pływaniu jednak jestem niezły. Przykro mi, jeśli przeszkadza ci zapach chloru. Zdaje się, że już nawet prysznic nie pomaga.

      – Nie przeszkadza mi.

      Dotarliśmy do mojego mieszkania, więc zostawiłam Jonathana stojącego na chodniku i ruszyłam w stronę drzwi. Zanim jednak dotknęłam klamki, usłyszałam jak woła:

      – Powinnaś przemyśleć wzięcie udziału w zawodach!

      – Przemyślę to.

      Nie zamierzałam.

      11

      Jonathan

CHICAGO Sierpień 2001

      O dwunastej czekam przed teatrem. Annika wychodzi na zewnątrz otoczona przez dzieci. Trzyma za rączkę małego chłopca, a potem kuca, aby go uścisnąć, zanim ten podchodzi do swojej mamy. Dzieci rozbiegają się do swoich rodziców, machając i żegnając się z Anniką. Odmachuje im, a jej twarz rozświetla uśmiech, który poszerza się, kiedy mnie zauważa. Myślę sobie, że dobrze zrobiłem, akceptując jej zaproszenie. Jak powiedziałem jej przez telefon, to tylko lunch. Nie powiedziałem, że miałem straszny dzień i kiedy usłyszałem jej ostatnią wiadomość głosową poprawił mi się humor. Annika jest świetnym lekarstwem na zły nastrój.

      Podchodzi


Скачать книгу