Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick

Читать онлайн книгу.

Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick


Скачать книгу
piersi.

      Złość na twarzy Daniela przeistoczyła się w rezygnację.

      – Rób, co chcesz. Poczekam, aż przyjedzie twoja taksówka.

      Lisanne łajała się w głowie za to, że jest taka uparta. Zwycięstwo w tym starciu wiązało się ze słoną ceną. Znalazła numer lokalnej firmy taksówkarskiej i wcisnęła „zadzwoń”.

      – Będzie za pięć minut – oświadczyła niemal niesłyszalnie. – Nie musisz tu czekać.

      Daniel nie odpowiedział, opierał się tylko o swój motocykl i spoglądał w dal nieodgadnionym wzrokiem.

      Lisanne utknęła w krępującej ciszy i bawiła się telefonem, żeby zająć czymś ręce.

      Gdy nadjechał samochód, poczuła zarówno ulgę, jak i żal. A następnie zakłopotanie i zmieszanie, bowiem Daniel otworzył jej drzwi i wręczył taksówkarzowi dwa dziesięciodolarowe banknoty, płacąc za jej przejazd.

      Taksówka ruszyła, zanim zdążyła mu podziękować.

      Odtwarzała całe to popołudnie w głowie. Wszystko szło świetnie, dopóki nie przyznał, że uważa Kirsty za atrakcyjną. Lisanne wiedziała, że jej napad złości to nic innego jak najzwyklejsza w świecie zazdrość. Daniel nie zrobił nic złego. Z drugiej strony ona mogłaby za ten popis zdobyć puchar suki roku.

      Przygryzła wargę, zastanawiając się, co teraz zrobić i czy sytuację da się jeszcze uratować.

      Po ułożeniu i skasowaniu przynajmniej czternastu różnych wersji wiadomości wybrała w końcu SMS, który mówił sporo, ale nie za wiele.

      L: Dziękuję, że zapłaciłeś za taksówkę.

      Odpowiedź nie nadeszła.

      ROZDZIAŁ 5

      Nie widziała Daniela przez cały następny dzień. I nie odpisał jej na SMS.

      Kirsty, bez napastliwych pytań, zaakceptowała wymówkę Lisanne – „zmęczenie” – choć rzuciła jej kilka przenikliwych spojrzeń. Okazała również wsparcie, zajadając się z przyjaciółką słodyczami, nadal bez żadnych pytań.

      Lisanne zobaczyła Daniela ponownie dopiero w piątek. Tuż przed wspólnymi zajęciami z biznesu. Przygotowała się na tę okoliczność, ułożyła i wielokrotnie przećwiczyła przeprosiny, by mieć pewność, że nie skończy się na jednym wielkim bełkocie albo na żenującym przykładzie nieskładnego słowotoku.

      Niemniej wszystkie te myśli zostały wyssane z jej ciała, równocześnie z całym powietrzem, gdy zobaczyła Daniela całującego się namiętnie z jakąś blondynką pod salą wykładową.

      Ktoś krzyknął: „Nie przy ludziach!”, a Kirsty obdarzyła Lisanne pełnym współczucia spojrzeniem i delikatnie ścisnęła ją za rękę. Nie odezwała się ani słowem i Lisanne była jej za to wdzięczna.

      Kirsty poprowadziła ją na tył sali, ku dwóm wolnym miejscom obok Vina, chłopaka w czerwonym t-shircie, a następnie przedstawiła ich sobie.

      – Cześć, maleńka – przywitał się, spoglądając na Kirsty maślanym wzrokiem.

      Dała mu szybkiego buziaka w usta.

      – Vin, oto moja niebywale utalentowana i wspaniała współlokatorka, Lisanne.

      – Miło cię poznać, „niebywale utalentowana i wspaniała współlokatorko” – odparł z uśmiechem. – Nie możemy się z chłopakami doczekać, aż usłyszymy cię w weekend.

      Lisanne natychmiast spąsowiała i rzuciła przyjaciółce błagalne spojrzenie.

      Kirsty odpowiedziała jej szerokim uśmiechem, a Lisanne wydusiła z siebie jedynie stłumione:

      – Dzięki!

      Vin mrugnął i objął swoją dziewczynę ramieniem.

      Lisanne musiała przyznać, że był całkiem miły i nawet nie arogancki, jak większość futbolistów. Znowu te przeklęte stereotypy.

      I ewidentnie oszalał na punkcie Kirsty. Wyglądaliby przesłodko, gdyby nie fakt, że ich obecność wywoływała u Lisanne chęć wyżycia się na najbliższym meblu, choć niewinne krzesła spoglądały na nią z typową dla kawałków drewna łagodnością. Ograniczyła więc swoje agresywne odruchy do dźgania palcami w klawiaturę laptopa, na którym stworzyła właśnie nowy plik tekstowy.

      Kilka minut później do sali wkroczył Daniel, miał na policzku rozsmarowany ślad szminki. Zastosował swój zwyczajowy trik, ciskając kurtkę i torbę na sąsiednie krzesła. Lisanne pochyliła głowę. Nie chciała, by zauważył, że na niego patrzy. Jednakże gdy uniosła wzrok, dostrzegła, że obraca głową i odniosła wrażenie, że wypatruje właśnie jej. Ale czy na pewno?

      Po chwili przyszedł profesor Walden i rozpoczął wykład. Lisanne zdołała zanotować kilka sensownych zdań, ale koncentrowała się na treści zajęć co najwyżej połowicznie.

      Pięćdziesiąt minut później nadal nie miała pewności, co powiedzieć Danielowi, a poza tym nawet nie dostała okazji, by z nim porozmawiać. Gdy tylko wykład dobiegł końca, Kirsty zawłaszczyła całą uwagę, roztaczając przed Vinem wizję zbliżającego się występu Lisanne, i zanim ta mogła wstać, nie wychodząc na nieuprzejmą, Daniel zdążył zniknąć.

      Na razie więc przeprosiny musiały pozostać tylko w jej głowie, no chyba że chciała zachować się jak tchórz i przesłać je SMS-em. Skreśliła to proste rozwiązanie.

      Nie wykonała żadnego ruchu.

      Weekend upłynął w wirze prób, nauki oraz spotkań z Kirsty i jej znajomymi. Niestety, oznaczało to także tę wstrętną Shawnę, ale Lisanne zauważyła z zadowoleniem, że i pozostali nie czerpią szczególnej przyjemności z jej towarzystwa. Spostrzegła nawet, że Vin przewraca oczami na co niektóre francowate uwagi Shawny, a gdy Lisanne go na tym przyłapała, puścił do niej oczko.

      Vin i Kirsty stawali się nierozłączni, ale Lisanne widziała, że Kirsty dokłada wszelkich starań, by znaleźć czas dla swojej współlokatorki. Była jej za to niezmiernie wdzięczna. Doszła do wniosku, że samotność jest do bani. W tej chwili nienawidziła samej siebie oraz swych przepełnionych poczuciem winy przemyśleń.

      Nadal nie naprawiła sytuacji z Danielem (do której sama doprowadziła), postanowiła więc zebrać się na odwagę i napisać do niego raz jeszcze.

      L: Biblioteka jutro? 16:00?

      Okej, może stwierdzenie „zebrać się na odwagę” było w tym przypadku przesadą.

      Daniel odpisał jeszcze bardziej lakonicznie.

      D: Spoko.

      Pięć liter i żadnej buźki. A już na pewno żadnego flirtu czy podrywu. Czy celowo naśladował jej lapidarność ze spotkania w zeszłym tygodniu? Lisanne wiedziała, że jeśli tak, to w pełni sobie na to zasłużyła. Odbywała swoją pokutę, czuła się jak gówno. A poza tym wydała pięć dolców na chipsy i ciastka. Miała wobec niego dług.

      Nazajutrz zajęła miejsce przy tym samym stoliku co zwykle. Była zdenerwowana i skrępowana. Gdy ktoś dotknął jej ramienia, pisnęła i podskoczyła.

      Daniel osunął się na krzesło naprzeciwko i wymamrotał krótkie „cześć”, nie czekając na odpowiedź.

      Wyglądał na zmęczonego, co uwypuklał kilkudniowy zarost, który, jak spostrzegła, maskował siniaka na szczęce. Może wdał się w kolejną bójkę.

      Dotknęła delikatnie jego dłoni, a on uniósł wzrok.

      – Przepraszam za zeszły tydzień. Miałeś rację. Zachowałam się jak zołza. Możemy zacząć jeszcze raz?

      Obdarzył ją połowicznym uśmiechem.

      – Jasne.


Скачать книгу